Podeszłam do niego bliżej, schyliłam głowę.
- Ale... no, come on, Zayn. To nie zajmie Ci nawet minuty - prosiłam - 30 sekund. Tylko. 30 sekund - pokazywałam palcami liczbę trzy. Patrzył na swojego brata, który ułożył wieeelką wieżę i mocno się uśmiechnął.
Rzadki widok. Miałam nadzieję, że się zgodzi, bo spojrzał po chwili na mnie. Niestety jak na mnie spojrzał, uśmiech mu zszedł z twarzy.
- Nawet 30 sekund jest dla mnie stratą czasu. - A ten dalej przy swoim. Zrobiłam minę, jakbym miała się rozryczeć.
- Nasze życie zależy od Twoich 30 sekund! - przedłużałam każde słowo jak małe dziecko, a jak skończyłam, przekrzywiłam głowę. Odłożył klocki na stół i wyciągnął rękę, chcąc mój podręcznik. Szybko się uśmiechnęłam i mu dałam. Usiadłam obok, by mieć widok co robi. Siedziałam, wzięłam misia i zaczęłam się z nim stykać nosem.
Bardzo interesujące zajęcie.
- Czego Ty tu nie rozumiesz? - powiedział ostrym tonem, po tym jak przeczytał treść zadania. Odwrócił wzrok na mnie, ja spojrzałam na niego pokazując mu, że nic nie rozumiem. Spojrzał na Jacoba. Wziął ode mnie ołówek, westchnął i zaczął pisać. Założę się, że zrobił to w równe pół minuty. Oddał mi książkę i ołówek bez słowa. Patrzyłam jak szybko zrobił to zadanie ze zdziwieniem.
- Wooow... tak, dobra. Dzięki. - Powiedziałam cicho, będąc w szoku. Chciałam już wychodzić, ale jeszcze szybko podbiegłam, schyliłam się.
- Dzięki wielkie - uśmiechnęłam się pokazując kciuki w górę.
Śmiesznie to wyglądało, bo specjalnie położyłam książkę na stole, by je pokazać.
Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam szczerząc się dalej. Z dziewczynami siedziałyśmy i czytałyśmy co tam zrobił. Byłyśmy szczęśliwe.
- Aaa... już czaję. - kiwała głową Taylor.
- Wow. Rozwiązał to tak łatwo. Nawet ja to mogę zrozumieć - odezwała się Demi. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Dobra! Jak rozumiemy, to jedziemy do następnego zadania - krzyknęłam z entuzjazmem. We trójkę zaczęłyśmy czytać następne zadanie.
Minęło pięć minut, a my patrzymy na tą treść zadania i mamy miny jak jakieś idiotki. Znów mnie namówiły. Wstałam, otworzyłam cicho drzwi do pokoju Zayna i zapukałam.
- Dzień dobry... - powiedziałam cicho i nieśmiało wychylając głowę zza drzwi. On czytał jakieś czasopismo, a Jacob siedział przy komputerze już w pidżamie.
Powtórzyłam przywitanie, żeby zwrócił na mnie uwagę. W końcu się odwrócił w moją stronę. Pokazałam na podręcznik i zrobiłam proszącą minę.
- Tylko jeszcze jedno, obiecuję.
Pomógł mi.
22:30
Znów zapukałam ze słodką minką. Leżał już bez koszulki pod kołdrą.
- Kolejne, OSTATNIE zadanie? - mówił zaspany naciskając na słowo ,,Ostatnie''.
Potaknęłam głową i dałam mu szybko podręcznik. Podziękowałam. Wiedziałam, że go męczę, ale nie moja wina, że nic nie rozumiałam.
23:10
- Zaaaayn... przepraszam. Mogę? - szeptałam, bo chłopak już leżał pod kołderką. Odwrócił się w moją stronę ze złą miną. Coś tak myślę, że chyba nie jest zadowolony.
- Hej! - krzyknął wychodząc szybko spod kołdry, a ja się wzdrygnęłam. Wybiegłam zostawiając książkę i będąc w szoku jak się na mnie tak wydarł.
- Wróć za 15 minut! - usłyszałam za drzwiami. Czemu akurat piętnaście?
Stanęłam obok moich przyjaciółek opierając się o kolumnę.
Minęło trochę czasu.
- Idź tam do niego! - namawiały mnie.
- Ja... się boję. - jąkałam się.
- Ale minęło już 15 minut, idź no. - popychały mnie, ale ja stałam w miejscu dalej. Wyglądałam jak małe dziecko, które zaraz się rozryczy. Dalej mnie namawiały jak głupią.
- Nie mogę! Nie mogę tego zrobić! - krzyczałam, bałam się, jakbym miała właśnie iść okraść sklep.
Dalej mnie namawiały, szarpały mną, ale nagle otworzyły się prostokątne drzwi od pokoju Zayna. Szybko się schyliły, jakby zobaczyły ducha. Ja też tak odruchowo zrobiłam. Stał w bokserkach samych i z moim podręcznikiem w rękach. Wow.
Rzucił po podłodze mój podręcznik, tak to hałasowało. Aż się wzdrygnęłam. Po raz kolejny.
- Zadowolona? Masz już tu nie przychodzić, jasne? - powiedział głośno, wyraźnie i ostro. Pokiwałam głową na znak zgody, spojrzałam na niego i zaczęłam zbierać papiery, które wyleciały z podręcznika.
Patrzył na mnie, jakbym zabiła mu rodzinę. Straszny jest.
Jak zamknął drzwi szybko z dziewczynami przybiłam piątkę i się cieszyłam jak małe dziecko.
- Yeeeeeah! - krzyknęłam.
RANEK.
W szkole siedziałam z Demi, a obok nas Taylor. Czekaliśmy na nauczycielkę jak zwykle, więc każdy robił co chce. Justin zabawiał się w fryzjerkę i robił jakiejś dziewczynie. Jeśli to można nazwać fryzurą.
Rozmawiałam z dziewczynami o uniwersytecie, śmiałyśmy się i ogólnie.
Nagle jakaś dziewczyna, której imienia nie znam, zabrała mi mój podręcznik.
Nagle wszyscy wstali i się zebrali przy niej.
- O co chodzi? Czemu zawracacie głowę Selenie? - odezwał się Jus wymachując rękoma, by ich odpędzić, ale nie poskutkowało.
- Selena. Kto za Ciebie to rozwiązał? - odezwała się Nicole.
- Zayn, prawda? - wzdrygnęłam się i otworzyłam szeroko oczy - Mieszkacie razem przecież.
- Nie, nie, to nie jest... - zaczęłam się tłumaczyć, ale Demi szybko zabrała im ten podręcznik.
- To prawda! Zayn Malik jej to rozwiązał. Tak, ten Bóg, Zayn Malik. - mówiła z dumą Lovato.
Chciałam jej przeszkodzić, bo przeginała powoli. Pokazała mi język.
- A co? Jesteście zazdrośni, co?! - Uśmiechnęła się do nich chytrze.
- To... wy się z Zaynem Malikiem uczycie? - spytała smutnym głosem jedna z faneczek Mulata.
- Co? O czym oni gadają? To nie może być prawda! - awanturował się Biebs, ale każdy go ignorował. Ja tylko stałam i obgryzałam nerwowo paznokcie. Nagle podeszła do mnie Nicole i złapała mnie pod ramię.
- Wiesz... może zaprosisz mnie do siebie? - powiedziała słodkim głosem. Nagle mnie lubi? Po niej każdy powiedział ,,Mnie też''. Wkurzyli mnie. Teraz to tacy mili.
- Co?! Nie macie dumy?! - krzyknął porządnie Justin.
- A duma pozwoli ci się dostać na uniwersytet? - powiedziała Nic kładąc rękę na biodrze.
Chłopak się wkurzył i zaczął na nią przeklinać, co wyglądało śmiesznie, bo jego kumple go trzymali, żeby jej czegoś nie zrobił. Mój przyjaciel ma bardzo słabe nerwy.
Coś tam gadał, o tym, że powinni uczyć się na własną rękę.
Na szczęście się po chwili uspokoił, ale i tak go trzymali.
*Perspektywa narratora*
Większość klasy Seleny poszła do jej domu, by się uczyć właśnie z Zaynem. Ciężko było ją namówić, ale w końcu się udało. Przyszli, czekali na niego. Cały, wielki salon był zapełniony właśnie tymi nastolatkami.
Nagle wszedł ze swoim bratem, który zauważył, że jest mnóstwo butów w przedpokoju.
Pomyśleli, że rodzice zaprosili swoich znajomych, kierowali się w stronę salonu.
- Już przyszedł! - ktoś krzyknął, a Gomez szybko schowała się pod ławę, by jej Malik nie zauważył. Wiedziała, że nie będzie zadowolony. Lekko mówiąc będzie wściekły i prawdopodobnie ją zabije.
Cała zgraja uczniów wstała i jak tylko wszedł pokłoniła się.
- Dzień dobry nauczycielu! - krzyknęli chórkiem.
__________________
Wiem, że bardzo długo nie dodawałam rozdziału, ale mam problemy teraz. Za dużo na głowie i ogólnie. Ten rozdział jest beznadziejny, bo pisałam go z niechęcią. Wiem, że jest baaaardzo krótki, ale nie mam dziś głowy do długich rozdziałów. Założę się, że straciłam już wielu czytelników, ale no cóż.
Czekam na DŁUGIE komentarze bo ,,Super, czekam na next'' działają mi na nerwy.
niedziela, 11 sierpnia 2013
czwartek, 25 lipca 2013
Rozdział dziewiętnasty.
*Perspektywa Zayna*
Usłyszałem jakieś krzyki, podczas opalania się. Rozejrzałem się, wstałem i zauważyłem, że Selena i Jacob bawią się w wodzie. Przewróciłem oczami. Ona za 2 miesiące jest dorosła, a bawi się w wodzie.
Po chwili zauważyłem, że to nie jest zabawa. Oni się topią!
Od razu wstałem, wywaliłem się chyba z pięć razy, ale szybko wstawałem i dalej biegłem. Za mną zaczęła biec przyjaciółki topiącej się dziewczyny. Trzęsłem się cały. Pierwszy raz byłem tak zestresowany.
Szybko wskoczyłem do wody, a za mną Taylor. Tak miała chyba na imię, nie wiem nie obchodzi mnie to.
Wziąłem Selene na ręce i wychodziłem powoli z wody. Jej przyjaciółka wzięła mojego brata. Byli nieprzytomni.
Jak Swift położyła Jacoba na piasku, mama od razu zaczęła panikować.
- Jacob! Jesteś cały?! Co się dzieje?! - cała się trzęsła. Poklepała go po polikach i on od razu się ocknął oraz zaczął kasłać. Uspokoił się, ale był w szoku.
Gomez obudziła się już na moich rękach i tak się wierciła, że spadliśmy obydwoje na piasek, a ona leżała na mojej klacie. Cała dyszała. Była bardzo przytulona do mnie, że nie mogłem oddychać. Zacząłem się dusić, ale po chwili ustąpiło. Usłyszałem jej płacz i podniosłem głowę, by spojrzeć na nią. Była przerażona. Mogłem ją przytulić, ale nie jestem zbyt dotykalski, zwłaszcza w stosunku do niej. Poklepałem ją tylko po plecach.
*Perspektywa Seleny*
Dzięki Zaynowi jeszcze żyję. Nie wiem jak ja mu się odwdzięczę. Jestem uratowana!
Gdy rozpaliliśmy ognisko, Jacob siedział przy rodzicach opatulony z 40-toma kocami. Ja siedziałam trochę dalej od wszystkich pod kilkoma kocami. Dalej byłam w szoku. Widziałam tylko jak Tiffany się przykleja do robiącego sobie kiełbaski, Zayna. Nie reagowałam. Przyzwyczaiłam się, że nigdy mnie nawet nie polubi, a co jeszcze zakocha. Trisha widząc jak Ona nie daje mu spokoju i klei się do niego odezwała się.
- Zayn, idź daj Selenie gorącej wody - zrobiła do mnie taką minę jakby chciała powiedzieć ,,Nareszcie się od niego odklei, co nie?''.
- Ja pójdę jej dać! - odezwała się czarnowłosa wredota. Matka chłopaków westchnęła ciężko. Była zdenerwowana na nią.
- Ty, Tiffany upiecz wołowinę! - powiedziała ostro do niej. Nastolatka posmutniała.
Zayn wstał. Zaraz tu przyjdzie! Znowu się na mnie pewnie wydrze, że jestem nieodpowiedzialna, że nie umiem pływać. Trochę to smutne, że mnie tak nie lubi. Patrzy tylko na mój intelekt, ale nie na mój charakter. To, że nie jestem mądra, nie znaczy, że jestem nie fajna. A zresztą, nie mnie to oceniać.
Nagle przyszedł do mnie tatuś.
Przytulił się do mnie i powiedział jak to on się martwił.
- Tato, już dobrze. Nie muszę iść do szpitala, jest spoko - uśmiechałam się do niego.
- Jaki ja byłem wystraszony! Serce do tej pory mnie boli...
Mówił to tak smutno łapiąc się za klatkę piersiową. Słodkie to było. Miał łzy w oczach.
Przytuliłam go mocniej. Co chwila dalej mówił, że to jego wina, że mnie nie dopilnował, że leżał tylko pod piaskiem i nie mógł się ruszyć. Łza aż mu poleciała. Jak ja nienawidzę jak on się tak przejmuje. Przecież już jest dobrze. Gdy tak mówił podnoszonym tonem, że jest okropnym ojcem, walczyłam z tym, by moje łzy nie wypłynęły. Jednak mi się nie udało.
- Tato, już po wszystkim, kocham Cię.
Tata szybko wytarł moje łzy i przytulił moją dłoń do swojej twarzy. Nagle obok nas pojawił się Malik z kubkiem. Gdy mój tata się zorientował, że on tu jest, szybko mnie puścił. Zaynowi musiało być trochę niezręcznie.
- Chcesz trochę wody? - odezwał się do mnie brunet. Spojrzałam na niego, potem na ojca i potaknęłam biorąc od niego kubek. Mój rodzic szybko wstał i złapał Mulata za ramię.
- Bardzo Ci dziękuję. Gdybyś nie zauważył ich w wodzie, nie wiem co by się stało. Jesteś bohaterem, Zayn - mówił patrząc mu w oczy. Młodzieniec szybko się uśmiechnął, spojrzał na mnie i potem znowu na dorosłego.
- To nic wielkiego - powiedział słodko.
Czemu on do innych jest taki miły, kochany, sympatyczny, a do mnie taki oschły?
Mężczyzna powiedział, że odwdzięczy mu się gorącym obiadem zrobionym przez niego. Siedemnastolatek się uśmiechnął i potaknął. Tata odszedł i zostałam tylko ja i On. Musiałeś mnie z nim zostawić? Czemu mi to robisz?
- Nie umiesz pływać, to po co go próbowałaś ratować? - spojrzał na mnie, a ja schyliłam głowę.
- Bo jak krzyczałam, nikt mnie nie słyszał - powiedziałam cicho patrząc na kubek.
- Wiesz co? Odkąd Cię spotkałem nie ma ani jednego spokojnego dnia! - podniósł ton. Jak ja tego nienawidzę. Przed chwilą był słodki, milutki, a teraz znowu chamski i okropny.
- Czemu taki jesteś? Mam już powoli dość tego wszystkiego. Aż tak mnie nie lubisz?
Nic się nie odezwał i siedzieliśmy przez jakieś 10 sekund w ciszy, jak nagle usłyszałam okropny krzyk dorosłej kobiety. Była to Trisha. Od razu się wzdrygnęłam i zobaczyłam z daleka gościa, był cały brudny, miał podarte ubrania i miał spaloną twarz. Musiał sobie czymś podpalić. Nie wiedziałam kto to jest, ale bardzo, ale to bardzo przypominał Justina. Ale przecież po co Justin miał, by być tu?
- Kim jesteś?! - krzyczał ojciec Malika.
- Gdzie jest... moja Selenka? - mówił ledwo opierając się o drzewo. Otworzyłam szeroko oczy.
Weszłyśmy z dziewczynami do kwatery gdzie będziemy spać. Po chwili dołączył do nas Jacob z mamą. Śpi z nami, bo się źle czuje. Usiadłyśmy w kółku i się biłyśmy poduszkami śmiejąc się. Od razu lepiej się poczułam. Przez cały czas chłopiec mnie obserwował. Spytałam o co mu chodzi dalej się uśmiechając. Zero odpowiedzi. Może mnie polubił, za to, że próbowałam go ratować? Nie, to niemożliwe.
*Perspektywa Justina*
Przebrałem się w ubrania tego Malika i podszedłem do niego. Każdy już siedział w swoim namiocie, albo w innych tych swoich. Nawet miło mnie przyjęli. Chociaż na początku pomyśleli, że jestem jakimś potworem z lasu, ale przynajmniej nie wyrzucili mnie.
Usiadłem obok chłopaka, co stroił gitarę.
- Nawet na gitarze umiesz grać? - odezwałem się, ale on nie zareagował. Jak ja go nie lubię. Oznajmiłem go, że pożyczyłem jego ubrania, bo moje są całe brudne i podarte.
- Słyszałem, że ocaliłeś Selene. Powinienem przybyć trochę wcześniej. Ja bym ją uratował - mówiłem patrząc w ziemię, a on odłożył gitarę.
- Przebyłeś całą tą drogę tylko ze względu na Sel? - odezwał się w końcu mądrala.
- Oczywiście, że tak! - podniosłem ton - A ty, nie obchodzi mnie, że jesteś sztywnym geniuszem, jesteś też dojrzewającym nastolatkiem... nie mogę wiedzieć kiedy zmienisz się w bestię, więc będę obserwował Cię całą noc i dzień! - ostro się do niego zwróciłem, a on się tylko lekko zaśmiał.
- Dlaczego? Czy zatem nie powinieneś wprowadzić się do naszego domu? - uśmiech mu nie schodził z twarzy. Ja tu na takie poważne tematy, a on się tylko śmieje.
Teraz się role odwróciły. Zawsze to ja byłem roześmiany, a on poważny. Ja już nie wiem jaki on jest. Zachowuje się jak kobieta. Te chumorki... Nie skumałem gościa.
Nagle się ocknąłem i zrozumiałem o co mu chodzi.
- Ej, masz jakiś pusty pokój? - schyliłem się do niego. On się spojrzał na mnie i znowu wziął gitarę do rąk. Jak własna rodzina z nim wytrzymuje?! Pytasz się go, a on kurde gówno. Schowałem ręce do kieszeni i siedziałem tak.
- Ja Cię ostrzegam! Nie waż się wykonać żadnego posunięcia w jej kierunku. - Powiedziałem patrząc na niego złym wzrokiem. - Pamiętaj, że zawsze Cię obserwuje. Nawet jak mnie nie widzisz, ja widzę Ciebie! Załapałeś? - Machałem palcem, a on westchnął ciężko patrząc na ziemię i przestał stroić.
- Aż tak bardzo lubisz Selene? - w końcu spojrzał na mnie.
Otworzyłem szeroko oczy. Kto o takie rzeczy pyta?!
- Kiedy tak pytasz, jest to nieco przytłaczające, wiesz? Ale jak dorosnę, muszę znaleźć pracę. Nie ważne jaką. Moim marzeniem jest uszczęśliwiać Selene - uśmiechnąłem się pod nosem. Koleś obok mnie też się uśmiechnął, ale raczej złośliwie.
- Yhym, Ty i Selena dobrze razem wyglądacie. - posmutniał i już nic się nie odezwał.
Czy coś się stało?
- Naprawdę?! - zaśmiałem się - Tak sądzisz? Wow, jesteś inny niż mi się wydawało, Zayn. - Zacząłem się kołysać na boki ze szczęścia.
- Tak... naprawdę inny. - odezwał się cicho.
- Jednak masz trochę gustu - złapałem go za ramię. - Ale z Tobą, Selena nie wygląda dobrze. Tylko ze mną - szczerzyłem się bawiąc się butem, a on westchnął cicho, przełknął głośno ślinę i znów zaczął stroić. Gościu, ile można stroić? - Ale Malik... nie martw się. Nawet jak Sel tak bardzo Cię lubi, to w końcu się skończy. We właściwym czasie - śmiałem się.
Ale wkurzało mnie, że znowu mnie ignoruje. Czy ja coś źle mówię?
Spytałem go czy chciałby ze mną się zaprzyjaźnić, a ten dupek powiedział, że nie. Jak tak można traktować rówieśnika?
- Dobra! Nie potrzebuję takiego przyjaciela. Tak długo jak mam Selenke, mam się dobrze. - Klasnąłem w ręce ze szczęścia.
*Perspektywa Seleny*
Słyszałam wszystko. Już wiem, że Justin mnie bardzo... lubi, a Zayn ma mnie totalnie gdzieś. Nawet jak Jus powiedział, że ja w końcu przestanę go lubić. Jak mnie to zabolało, to jego nie? Mam już dość powoli. Nie mam siły starać się, by mnie choć trochę polubił.
Stałam za słupem i wszystko słyszałam. To boli. Aż nie dałam rady i dałam się ponieść emocjom.
Usłyszałem jakieś krzyki, podczas opalania się. Rozejrzałem się, wstałem i zauważyłem, że Selena i Jacob bawią się w wodzie. Przewróciłem oczami. Ona za 2 miesiące jest dorosła, a bawi się w wodzie.
Po chwili zauważyłem, że to nie jest zabawa. Oni się topią!
Od razu wstałem, wywaliłem się chyba z pięć razy, ale szybko wstawałem i dalej biegłem. Za mną zaczęła biec przyjaciółki topiącej się dziewczyny. Trzęsłem się cały. Pierwszy raz byłem tak zestresowany.
Szybko wskoczyłem do wody, a za mną Taylor. Tak miała chyba na imię, nie wiem nie obchodzi mnie to.
Wziąłem Selene na ręce i wychodziłem powoli z wody. Jej przyjaciółka wzięła mojego brata. Byli nieprzytomni.
Jak Swift położyła Jacoba na piasku, mama od razu zaczęła panikować.
- Jacob! Jesteś cały?! Co się dzieje?! - cała się trzęsła. Poklepała go po polikach i on od razu się ocknął oraz zaczął kasłać. Uspokoił się, ale był w szoku.
Gomez obudziła się już na moich rękach i tak się wierciła, że spadliśmy obydwoje na piasek, a ona leżała na mojej klacie. Cała dyszała. Była bardzo przytulona do mnie, że nie mogłem oddychać. Zacząłem się dusić, ale po chwili ustąpiło. Usłyszałem jej płacz i podniosłem głowę, by spojrzeć na nią. Była przerażona. Mogłem ją przytulić, ale nie jestem zbyt dotykalski, zwłaszcza w stosunku do niej. Poklepałem ją tylko po plecach.
*Perspektywa Seleny*
Dzięki Zaynowi jeszcze żyję. Nie wiem jak ja mu się odwdzięczę. Jestem uratowana!
Gdy rozpaliliśmy ognisko, Jacob siedział przy rodzicach opatulony z 40-toma kocami. Ja siedziałam trochę dalej od wszystkich pod kilkoma kocami. Dalej byłam w szoku. Widziałam tylko jak Tiffany się przykleja do robiącego sobie kiełbaski, Zayna. Nie reagowałam. Przyzwyczaiłam się, że nigdy mnie nawet nie polubi, a co jeszcze zakocha. Trisha widząc jak Ona nie daje mu spokoju i klei się do niego odezwała się.
- Zayn, idź daj Selenie gorącej wody - zrobiła do mnie taką minę jakby chciała powiedzieć ,,Nareszcie się od niego odklei, co nie?''.
- Ja pójdę jej dać! - odezwała się czarnowłosa wredota. Matka chłopaków westchnęła ciężko. Była zdenerwowana na nią.
- Ty, Tiffany upiecz wołowinę! - powiedziała ostro do niej. Nastolatka posmutniała.
Zayn wstał. Zaraz tu przyjdzie! Znowu się na mnie pewnie wydrze, że jestem nieodpowiedzialna, że nie umiem pływać. Trochę to smutne, że mnie tak nie lubi. Patrzy tylko na mój intelekt, ale nie na mój charakter. To, że nie jestem mądra, nie znaczy, że jestem nie fajna. A zresztą, nie mnie to oceniać.
Nagle przyszedł do mnie tatuś.
Przytulił się do mnie i powiedział jak to on się martwił.
- Tato, już dobrze. Nie muszę iść do szpitala, jest spoko - uśmiechałam się do niego.
Mówił to tak smutno łapiąc się za klatkę piersiową. Słodkie to było. Miał łzy w oczach.
Przytuliłam go mocniej. Co chwila dalej mówił, że to jego wina, że mnie nie dopilnował, że leżał tylko pod piaskiem i nie mógł się ruszyć. Łza aż mu poleciała. Jak ja nienawidzę jak on się tak przejmuje. Przecież już jest dobrze. Gdy tak mówił podnoszonym tonem, że jest okropnym ojcem, walczyłam z tym, by moje łzy nie wypłynęły. Jednak mi się nie udało.
- Tato, już po wszystkim, kocham Cię.
Tata szybko wytarł moje łzy i przytulił moją dłoń do swojej twarzy. Nagle obok nas pojawił się Malik z kubkiem. Gdy mój tata się zorientował, że on tu jest, szybko mnie puścił. Zaynowi musiało być trochę niezręcznie.
- Chcesz trochę wody? - odezwał się do mnie brunet. Spojrzałam na niego, potem na ojca i potaknęłam biorąc od niego kubek. Mój rodzic szybko wstał i złapał Mulata za ramię.
- Bardzo Ci dziękuję. Gdybyś nie zauważył ich w wodzie, nie wiem co by się stało. Jesteś bohaterem, Zayn - mówił patrząc mu w oczy. Młodzieniec szybko się uśmiechnął, spojrzał na mnie i potem znowu na dorosłego.
- To nic wielkiego - powiedział słodko.
Czemu on do innych jest taki miły, kochany, sympatyczny, a do mnie taki oschły?
Mężczyzna powiedział, że odwdzięczy mu się gorącym obiadem zrobionym przez niego. Siedemnastolatek się uśmiechnął i potaknął. Tata odszedł i zostałam tylko ja i On. Musiałeś mnie z nim zostawić? Czemu mi to robisz?
- Nie umiesz pływać, to po co go próbowałaś ratować? - spojrzał na mnie, a ja schyliłam głowę.
- Bo jak krzyczałam, nikt mnie nie słyszał - powiedziałam cicho patrząc na kubek.
- Wiesz co? Odkąd Cię spotkałem nie ma ani jednego spokojnego dnia! - podniósł ton. Jak ja tego nienawidzę. Przed chwilą był słodki, milutki, a teraz znowu chamski i okropny.
- Czemu taki jesteś? Mam już powoli dość tego wszystkiego. Aż tak mnie nie lubisz?
Nic się nie odezwał i siedzieliśmy przez jakieś 10 sekund w ciszy, jak nagle usłyszałam okropny krzyk dorosłej kobiety. Była to Trisha. Od razu się wzdrygnęłam i zobaczyłam z daleka gościa, był cały brudny, miał podarte ubrania i miał spaloną twarz. Musiał sobie czymś podpalić. Nie wiedziałam kto to jest, ale bardzo, ale to bardzo przypominał Justina. Ale przecież po co Justin miał, by być tu?
- Kim jesteś?! - krzyczał ojciec Malika.
- Gdzie jest... moja Selenka? - mówił ledwo opierając się o drzewo. Otworzyłam szeroko oczy.
Weszłyśmy z dziewczynami do kwatery gdzie będziemy spać. Po chwili dołączył do nas Jacob z mamą. Śpi z nami, bo się źle czuje. Usiadłyśmy w kółku i się biłyśmy poduszkami śmiejąc się. Od razu lepiej się poczułam. Przez cały czas chłopiec mnie obserwował. Spytałam o co mu chodzi dalej się uśmiechając. Zero odpowiedzi. Może mnie polubił, za to, że próbowałam go ratować? Nie, to niemożliwe.
*Perspektywa Justina*
Przebrałem się w ubrania tego Malika i podszedłem do niego. Każdy już siedział w swoim namiocie, albo w innych tych swoich. Nawet miło mnie przyjęli. Chociaż na początku pomyśleli, że jestem jakimś potworem z lasu, ale przynajmniej nie wyrzucili mnie.
Usiadłem obok chłopaka, co stroił gitarę.
- Nawet na gitarze umiesz grać? - odezwałem się, ale on nie zareagował. Jak ja go nie lubię. Oznajmiłem go, że pożyczyłem jego ubrania, bo moje są całe brudne i podarte.
- Słyszałem, że ocaliłeś Selene. Powinienem przybyć trochę wcześniej. Ja bym ją uratował - mówiłem patrząc w ziemię, a on odłożył gitarę.
- Przebyłeś całą tą drogę tylko ze względu na Sel? - odezwał się w końcu mądrala.
- Oczywiście, że tak! - podniosłem ton - A ty, nie obchodzi mnie, że jesteś sztywnym geniuszem, jesteś też dojrzewającym nastolatkiem... nie mogę wiedzieć kiedy zmienisz się w bestię, więc będę obserwował Cię całą noc i dzień! - ostro się do niego zwróciłem, a on się tylko lekko zaśmiał.
- Dlaczego? Czy zatem nie powinieneś wprowadzić się do naszego domu? - uśmiech mu nie schodził z twarzy. Ja tu na takie poważne tematy, a on się tylko śmieje.
Teraz się role odwróciły. Zawsze to ja byłem roześmiany, a on poważny. Ja już nie wiem jaki on jest. Zachowuje się jak kobieta. Te chumorki... Nie skumałem gościa.
Nagle się ocknąłem i zrozumiałem o co mu chodzi.
- Ej, masz jakiś pusty pokój? - schyliłem się do niego. On się spojrzał na mnie i znowu wziął gitarę do rąk. Jak własna rodzina z nim wytrzymuje?! Pytasz się go, a on kurde gówno. Schowałem ręce do kieszeni i siedziałem tak.
- Ja Cię ostrzegam! Nie waż się wykonać żadnego posunięcia w jej kierunku. - Powiedziałem patrząc na niego złym wzrokiem. - Pamiętaj, że zawsze Cię obserwuje. Nawet jak mnie nie widzisz, ja widzę Ciebie! Załapałeś? - Machałem palcem, a on westchnął ciężko patrząc na ziemię i przestał stroić.
- Aż tak bardzo lubisz Selene? - w końcu spojrzał na mnie.
Otworzyłem szeroko oczy. Kto o takie rzeczy pyta?!
- Kiedy tak pytasz, jest to nieco przytłaczające, wiesz? Ale jak dorosnę, muszę znaleźć pracę. Nie ważne jaką. Moim marzeniem jest uszczęśliwiać Selene - uśmiechnąłem się pod nosem. Koleś obok mnie też się uśmiechnął, ale raczej złośliwie.
Czy coś się stało?
- Naprawdę?! - zaśmiałem się - Tak sądzisz? Wow, jesteś inny niż mi się wydawało, Zayn. - Zacząłem się kołysać na boki ze szczęścia.
- Tak... naprawdę inny. - odezwał się cicho.
- Jednak masz trochę gustu - złapałem go za ramię. - Ale z Tobą, Selena nie wygląda dobrze. Tylko ze mną - szczerzyłem się bawiąc się butem, a on westchnął cicho, przełknął głośno ślinę i znów zaczął stroić. Gościu, ile można stroić? - Ale Malik... nie martw się. Nawet jak Sel tak bardzo Cię lubi, to w końcu się skończy. We właściwym czasie - śmiałem się.
Ale wkurzało mnie, że znowu mnie ignoruje. Czy ja coś źle mówię?
Spytałem go czy chciałby ze mną się zaprzyjaźnić, a ten dupek powiedział, że nie. Jak tak można traktować rówieśnika?
- Dobra! Nie potrzebuję takiego przyjaciela. Tak długo jak mam Selenke, mam się dobrze. - Klasnąłem w ręce ze szczęścia.
*Perspektywa Seleny*
Słyszałam wszystko. Już wiem, że Justin mnie bardzo... lubi, a Zayn ma mnie totalnie gdzieś. Nawet jak Jus powiedział, że ja w końcu przestanę go lubić. Jak mnie to zabolało, to jego nie? Mam już dość powoli. Nie mam siły starać się, by mnie choć trochę polubił.
Stałam za słupem i wszystko słyszałam. To boli. Aż nie dałam rady i dałam się ponieść emocjom.
Bieber dalej coś tam jeszcze gadał do Malika, ale ten go ignorował. Ja się uspokoiłam, nie ma po co płakać.
NASTĘPNEGO DNIA.
Poszłam z dziewczynami do szkoły i od razu poszłyśmy zobaczyć czy dostałyśmy się do wymarzonej szkoły wyższej. Niestety. Ostatnio mamy strasznego pecha.
Gadałyśmy potem bardzo smutne, że na pewno do jakiejś szkoły się dostaniemy.
- Mamy jeszcze dwa miesiące! Damy radę! - uśmiechnęłam się wchodząc do sali lekcyjnej i usiadłam przy swojej ławce.
- Mówisz tak, bo dostałaś się na listę najlepszej 50-tki? - Zmroziła mnie wzrokiem Demi, waląc mnie w ramię. Od razu zaczęłam się tłumaczyć, ale lekcja się już zaczęła.
Po lekcjach dziewczyny do mnie przyszły i wspólnie się uczyłyśmy. Rozmawiałyśmy chwilę z Trishą, a potem przeglądałyśmy zeszyty. Dziewczyny zabrały mój zeszyt i czytały.
- Lista rzeczy do zrobienia z Zaynem Malikiem : trzymanie się za ręce, rozmawianie całą noc przez telefon, wycieczka w góry, jazda na barana po mieście... - śmiały się, a ja zaczęłam je gonić i krzyczeć, by oddały.
- Taylor, patrz ,,Ślub''. - odezwała się czytając dalej Demi.
Obydwie się zaczęły śmiać głośniej. Szarpałam się z nimi też się śmiejąc lekko.
- Ten zeszyt jest cały o Zaynie! - krzyczały chichotając dalej. W końcu im zabrałam i pokazałam język. Szybko schowałam go do torby. Z
Zaczęły mi opowiadać, jaki to on jest umięśniony, seksowny i ogólnie, a mnie aż ciarki przeszły i zaczęłam się czerwienić.
- Co? Rozmowa o nim, aż tak Cię ekscytuje? Aż tak go lubisz? - śmiały się, a ja się wierciłam na krześle ze wstydu.
- Dziewczyny! Uczymy się, uczymy! - chciałam szybko zmienić temat, bo to było niezręczne. Zaczęłyśmy czytać pierwsze polecenie. Spojrzałyśmy na siebie oznajmując, że żadna z nas nie rozumie o co chodzi i czytałyśmy drugie polecenie. Znowu to samo. Była niezręczna cisza, jak skończyłam czytać. Żadna znów nie wiedziała nic. Patrzyłyśmy na siebie i zaczęłyśmy się śmiać jak idiotki. Nagle Lovato pokazała palcem na ścianę. Nie zrozumiałam o co im chodzi, więc zrobiłam minę ,,wtf''?
Po chwili już wiedziałam o co kaman. Miałam poprosić Zayna o pomoc, jak to mówiła Trisha.
- O to wam chodzi? - spytałam, a one potaknęły. - O nie, nie, nigdy! - Powiedziałam szepcząc, a one zaczęły mnie bić i krzyczeć, bym tak poszła. Miałam przerażoną minę, bałam się tam iść. On mnie nienawidzi! Dziewczyny mnie zaciągnęły tam, ale ja dalej się upierałam i błagałam je. Jak stałyśmy przy drzwiach, ja już uciekałam, ale blondynka zapukała i mnie tam wepchnęła. Spojrzałam na Zayna, który siedział ze swoim bratem i układali coś.
- Em, cześć - pomachałam krępując się. - Zayn, masz może czas? - Powiedziałam nieśmiało.
- Nope - krótko i na temat. Potaknęłam i szybko wyszłam będąc szczęśliwa, że nie muszę go o nic prosić. Niestety moje przyjaciółki mi nie odpuściły i znowu mnie wepchnęły do środka.
- Cześć - powtórzyłam przywitanie uśmiechając się. Zero reakcji. No cóż, dobrali się cichacze.
- Widzisz, bo ja się z dziewczynami uczę i... no, i nie rozumiemy o co chodzi. Możesz... pomóc? - jąkałam się.
Dlaczego się tak bałam?
- Nie chcę. Nie lubię was.
_____________________________
Już zrobione! Jak dobrze, że mam to już za sobą. Jak chcecie link do tej dramy, na której podstawie piszę to opowiadanie, to mogę wam dać, ale ono jest po koreańsku, więc no.
CZYTASZ = KOMENTUJ.
Ważne są dla mnie komentarze, bo mam przez nie jakąś chęć do pisania. KOCHAM WAS :(
7 komentarzy = NEXT!
poniedziałek, 15 lipca 2013
Rozdział osiemnasty.
- Selena! Selena! - ktoś krzyczał mi nad uchem, a ja tylko położyłam poduszkę na głowę i jęczałam.
- ZaNi! - Ktoś jeszcze wyżej podniósł głos, a ja jak usłyszałam moje przezwisko, które było wymyślone ze względu na Zayna, to od razu wstałam.
- Nie mówcie tak na mnie już! - Odpowiedziałam tym samym tonem co moje przyjaciółki stojące obok mojego łóżka.
- Dlaczego? - Zdziwiły się.
- Bo to kojarzy mi się z... - Zatrzymałam się w środku zdania i pokazałam palcem na ścianę, czyli chodziło o pokój Malika. One tylko potaknęły.
Ubrałam się na luzie, dziś jest bardzo gorąco, więc temu między innymi idziemy na plażę.
Zeszłyśmy na dół, ja poszłam odnieść kilka torb do samochodu. Gdy wróciłam zobaczyłam Zayna stojącego na schodach, w mundurku szkolnym i plecaku na ramionach. Byłam szczęśliwa, ale jak go ujrzałam lekko posmutniałam. Pomachałam mu jak gdyby nigdy nic.
- Synku, zdejmuj mundurek i wsiadaj do samochodu! - Krzyknęła Trisha. On się zdziwił i spytał o co chodzi.
- Jedziemy na plażę, a potem na kemping na 2 dni! - Była bardzo podekscytowana, więc ja się przez to uśmiecham.
- Ale co ze szkołą?! - Zaczął wypytywać, był jakby zły, ale też zaskoczony. Ona powiedziała, że już dzwoniła do nauczycielki i jest w porządku. On spojrzał na swoją matkę zdziwionym trochę wzrokiem, gdy nagle dostał mms-a. Był tam obraz Jacoba i jego ojca w samochodzie. Oczywiście to był filmik.
- Zayn! Obudziłem się już w samochodzie, porwali mnie! Ratuj! - Krzyczał dzieciak, a ojciec się śmiał.
- Jeśli chcesz go ocalić, możesz też przyjść do samochodu. - Uśmiechnął się Yasir. Mulat zamknął klapkę telefonu, westchnął i powiedział coś w stylu ,,Chora rodzina...'' pod nosem.
Mama chłopców oznajmiła mu, że spakowała jego rzeczy już, więc nie musi się martwić. Nagle wyciągnęła z jego torby kąpielówki i zaczęła nimi wymachiwać, a on jej szybko zabrał i schował.
Nagle rozległ się dzwonek domofonu z wideo. Odebrałam i ujrzałam swojego tatę.
- Selena! Ta dziewczyna mówi, że też chce jechać! - Krzyczał mój tata. Jaka dziewczyna? Chyba nikt miał nie jechać prócz rodziny i dziewczyn moich. W pewnym momencie w ekran weszła pewna dziewczyna. Nie chciałam wierzyć. Po pierwsze, skąd ona wiedziała gdzie mieszka Zayn, a po drugie, to skąd wiedziała, że jedziemy na kemping?!
To była Tiffany. Największa ,,fanka'' Malika ze szkoły. Zaczęła się szczerzyć i machać jak idiotka. W sumie była nią.
- No siemanko!
*Perspektywa Justina*
Wszedłem sobie do klasy, na luzie oczywiście. Usiadłem. Zabrzmiał dzwonek. Głośny, głośny dzwonek. Zdziwiło mnie dlaczego nie ma Seleny. Nie wolno opuszczać lekcji, kochanie!
Zacząłem wypytywać ludzi, czy nie widzieli mojej księżniczki. Niektórzy uprzejmie odpowiadali, że nie, ale raz mi jakiś typek zagroził, że mi wyjebie. I tak się go nie bałem, ha.
Weszła do sali nauczycielka, spytała jak u nas.
- Ej! Seleny jeszcze nie ma! - Krzyknąłem na całą salę.
- I Demi też. - Koleżanka z ławki naprzeciwko dokończyła za mnie, choć nie obchodziło mnie, że Demi i Tay nie ma. Martwiłem się raczej o Selene.
- Taylor również! - Krzyknął koleś w różowym sweterku. Gościu... jaki chłopak zakłada różowe sweterki.
- Nie ma ich, bo... się dobrze bawią! - Zaczęła się śmiać wychowawczyni. Wstałem waląc ręką i patrzyłem na nią złowrogo. Spytałem w jakim sensie się ,,dobrze bawią''.
- Są na plaży! Zazdrośni, co?! - zaśmiała się głośniej - A wiecie z kim? Z Zaynem Malikiem! - Krzyknęła klaszcząc w ręce i szczerząc się. Byłem w szoku. Jak mogła... jak mogła pojechać z tym dupkiem i chamem na plażę. Pewnie mizdrzy się do niej jak mysz do sera... chyba to nie tak szło, ale kit z tym.
- Z Zaynem Malikiem powiadasz? - Powiedziałem spokojnie, ale byłem nabuzowany.
- ZaNi! - Ktoś jeszcze wyżej podniósł głos, a ja jak usłyszałam moje przezwisko, które było wymyślone ze względu na Zayna, to od razu wstałam.
- Nie mówcie tak na mnie już! - Odpowiedziałam tym samym tonem co moje przyjaciółki stojące obok mojego łóżka.
- Dlaczego? - Zdziwiły się.
- Bo to kojarzy mi się z... - Zatrzymałam się w środku zdania i pokazałam palcem na ścianę, czyli chodziło o pokój Malika. One tylko potaknęły.
Ubrałam się na luzie, dziś jest bardzo gorąco, więc temu między innymi idziemy na plażę.
Zeszłyśmy na dół, ja poszłam odnieść kilka torb do samochodu. Gdy wróciłam zobaczyłam Zayna stojącego na schodach, w mundurku szkolnym i plecaku na ramionach. Byłam szczęśliwa, ale jak go ujrzałam lekko posmutniałam. Pomachałam mu jak gdyby nigdy nic.
- Synku, zdejmuj mundurek i wsiadaj do samochodu! - Krzyknęła Trisha. On się zdziwił i spytał o co chodzi.
- Jedziemy na plażę, a potem na kemping na 2 dni! - Była bardzo podekscytowana, więc ja się przez to uśmiecham.
- Ale co ze szkołą?! - Zaczął wypytywać, był jakby zły, ale też zaskoczony. Ona powiedziała, że już dzwoniła do nauczycielki i jest w porządku. On spojrzał na swoją matkę zdziwionym trochę wzrokiem, gdy nagle dostał mms-a. Był tam obraz Jacoba i jego ojca w samochodzie. Oczywiście to był filmik.
- Zayn! Obudziłem się już w samochodzie, porwali mnie! Ratuj! - Krzyczał dzieciak, a ojciec się śmiał.
- Jeśli chcesz go ocalić, możesz też przyjść do samochodu. - Uśmiechnął się Yasir. Mulat zamknął klapkę telefonu, westchnął i powiedział coś w stylu ,,Chora rodzina...'' pod nosem.
Mama chłopców oznajmiła mu, że spakowała jego rzeczy już, więc nie musi się martwić. Nagle wyciągnęła z jego torby kąpielówki i zaczęła nimi wymachiwać, a on jej szybko zabrał i schował.
Nagle rozległ się dzwonek domofonu z wideo. Odebrałam i ujrzałam swojego tatę.
- Selena! Ta dziewczyna mówi, że też chce jechać! - Krzyczał mój tata. Jaka dziewczyna? Chyba nikt miał nie jechać prócz rodziny i dziewczyn moich. W pewnym momencie w ekran weszła pewna dziewczyna. Nie chciałam wierzyć. Po pierwsze, skąd ona wiedziała gdzie mieszka Zayn, a po drugie, to skąd wiedziała, że jedziemy na kemping?!
To była Tiffany. Największa ,,fanka'' Malika ze szkoły. Zaczęła się szczerzyć i machać jak idiotka. W sumie była nią.
- No siemanko!
*Perspektywa Justina*
Wszedłem sobie do klasy, na luzie oczywiście. Usiadłem. Zabrzmiał dzwonek. Głośny, głośny dzwonek. Zdziwiło mnie dlaczego nie ma Seleny. Nie wolno opuszczać lekcji, kochanie!
Zacząłem wypytywać ludzi, czy nie widzieli mojej księżniczki. Niektórzy uprzejmie odpowiadali, że nie, ale raz mi jakiś typek zagroził, że mi wyjebie. I tak się go nie bałem, ha.
Weszła do sali nauczycielka, spytała jak u nas.
- Ej! Seleny jeszcze nie ma! - Krzyknąłem na całą salę.
- I Demi też. - Koleżanka z ławki naprzeciwko dokończyła za mnie, choć nie obchodziło mnie, że Demi i Tay nie ma. Martwiłem się raczej o Selene.
- Taylor również! - Krzyknął koleś w różowym sweterku. Gościu... jaki chłopak zakłada różowe sweterki.
- Nie ma ich, bo... się dobrze bawią! - Zaczęła się śmiać wychowawczyni. Wstałem waląc ręką i patrzyłem na nią złowrogo. Spytałem w jakim sensie się ,,dobrze bawią''.
- Są na plaży! Zazdrośni, co?! - zaśmiała się głośniej - A wiecie z kim? Z Zaynem Malikiem! - Krzyknęła klaszcząc w ręce i szczerząc się. Byłem w szoku. Jak mogła... jak mogła pojechać z tym dupkiem i chamem na plażę. Pewnie mizdrzy się do niej jak mysz do sera... chyba to nie tak szło, ale kit z tym.
- Z Zaynem Malikiem powiadasz? - Powiedziałem spokojnie, ale byłem nabuzowany.
Po chwili zacząłem krzyczeć jego cholerne imię i biegać po całej sali. Po prostu nerwy mi puściły.
Byłem bardzo zazdrosny o mojego skarba.
Po lekcji, gdy się już trochę uspokoiłem, wyszedłem z klasy i ogólnie ze szkoły. Zauważyłem dyrektora, który mnie zaczepił.
- Justin. Czemu wyszedłeś ze szkoły? Jest bardzo wcześnie, nie wolno opuszczać lekcji - Pouczał mnie.
- To nie tak, dyrektorze! Po prostu... - Rozejrzałem się i spojrzałem, że On siedzi na motorze. Nie był to jakiś cudowny, śliczny motor, ale zawsze chciałem się przejechać. - Moi rodzice mieli wypadek! Muszę szybko do nich jechać! - Kłamałem udając bardzo pokrzywdzonego. No, Bieber, dobry z ciebie aktor.
- O! Przykro mi. Idź, idź młodzieńcze. - Posłał mi miły uśmiech. Stałem dalej w miejscu, przejechałem ręką po moich włosach.
- Ale wie pan... mimo, że bardzo się śpieszę, nie mam żadnych pieniędzy. Więc... no, może mógłbym pożyczyć pańskie cacko? - Uśmiechnąłem się z nadzieją. Lekko się zdziwił.
- No dobrze. Tylko ze względu na twoją sytuację! - Pokiwał palcem przed moimi oczami. Nawet nie podziękowałem, zabrałem mu kluczyki, zrzuciłem go delikatnie z pojazdu i odjechałem krzycząc na całe osiedle. Byłem szczęśliwy. Pomyślałem, że pojadę na tą durną plażę i przeszkodzę im w zabawie.
- Selena Gomez! Nadchodzę! - Kiwałem się na boki w tym motorze, na szczęście dziś ulice są puste.
*Perspektywa Seleny*
Wyruszyliśmy. To był samochód, ale z tyłu było jak w takim malutkim pomieszczeniu. Można tam było wstawić stół normalnie i pograć w karty. Trochę jak limuzyna, ale nie było atrakcji, szampana i innych tych co mają gwiazdy w swoich pięknych pojazdach.
Siedziałam obok Trishy, która ciągle mnie obserwowała i tej Tiffany. Ona tak się kleiła do obok niej siedzącego Zayna, że miałam ochotę jej przywalić. Widać było, że chłopak czyta, a ta mu się wtrynia.
Po chwili wstała i wyciągnęła ze swojej torby (robiąc trochę zamieszania) arbuzy pokrojone na kawałki w pojemniku.
- Zayn, może zjesz trochę arbuza? Jest pokrojony, więc się go je wygodnie - szczerzyła się jak mysz do sera, próbując być seksowna.
- Jest dużo arbuzów w lodówce. - Powiedziała ostro kobieta siedząca obok mnie.
- Ale mój jest bardzo słodki. Smakuje jak miód. - Tiff była uparta jak osioł, ale Trisha się nie dawała.
- Arbuz powinien smakować jak arbuz, a nie jak miód, panienko. - Złożyła ręce na klatce piersiowej i każdy na nią spojrzał. Nawet Malik raczył spojrzeć.
- No cóż... może powiesz nam skąd wiedziałaś, że jedziemy? - Odezwała się Demi patrząc na brunetkę. Ona przez chwilę była poważna, ale potem się uśmiechnęła.
- Ma się swoje sposoby.
Wyglądała jakby się zastanawiała, a raczej wspominała coś, bo ona nie umie się zastanawiać. No chyba, że nad tym jak rozkochać w sobie pana Mądrale. Przykro mi, Tiffany. On jest mój.
Jak się ,,obudziła'' zauważyłam, że Pani Malik patrzy na nią jak na najgorszą osobę na świecie. Jeszcze bardziej cię lubię, Trisha.
Była strasznie niezręczna cisza w tym samochodzie. Nawet dobrze, bo nie trzeba było słuchać jej okropnego głosu.
- O! Jest tu karaoke? Może pośpiewamy, co? - szczerzyła się znowu nie zamykająca wiecznie buzia. Wszyscy przewrócili oczami prócz niej. Każdy chyba miał jej dość.
- Co to jest? Autobus turystyczny? Tutaj się jedzie, a nie śpiewa. - Zniechęciła ją rodzicielka Malika.
Ona posmutniała. No, no, Trisha się rozkręciła. Nie lubi jej tak jak ja. Plus dla niej.
- A może pogramy w końcową literę? - Odezwałam się w końcu z nadzieją, że nie zostanę zbuczana.
- Huh? To takie dziecinne! - Zaśmiała się cicho Tiffany. Mama zmierzyła ją wzrokiem. Złym wzrokiem.
- Oo! To wspaniały pomysł Selena! Naprawdę dobrze myślisz! - Klasnęła w ręce. Przeczuwam, że chciała tak rozzłościć tą laskę. Wymyśliliśmy, że to będzie zdanie składające się z 4 wyrazów, które się nie powtórzyły wcześniej w zabawie. Gdy w końcu doszło do mnie końcówką, a moim początkiem było ,,najlepszy''.
- Najlepszy... najlepszy... sposób na nud... - Powiedziałam, ale Jacob mi przeszkodził.
- Było już słowo ,,sposób''! 1! - Zaczął liczyć. Jeśli nie wymyśle w 3 sekundy, to odpadam.
- Dobrze! Chwila...
- 2! - Krzyknął.
- Najlepszy jest Zayn Malik! - Wypaplałam, a wszyscy wybuchli śmiechem prócz obrażonej pani Monroe.
Nawet Mulat się zaśmiał. Zakryłam twarz, bo się zrobiłam czerwona. Mogłam coś innego wymyślić, ale to pierwsze mi przyszło do głowy.
- Wymyśliłaś tą zabawę tylko po to, by to powiedzieć? - Odezwał się do mnie. Zaśmiałam się.
- Oczywiście, że nie! Zwariowałeś? - śmiałam się dalej - Po prostu to pierwsze mi przyszło do głowy.
Lovato mi potargała włosy i się szczerzyła. Szatynka obok mnie dalej była wielce obrażona.
Dalej już jechaliśmy w ciszy.
Jak już dojechaliśmy wszyscy zaczęli się przebierać w kostiumy kąpielowe. Znaczy, nie wszyscy, bo ja nie miałam bikini. Spłonęło w pożarze. Ubrana byłam w spodenki krótkie i bluzkę kolorową na ramiączka.
- Oh, Selenka wyglądasz tak słodko i niewinnie! - krzyknęła z podekscytowania jedyna dorosła kobieta. Uśmiechnęłam się do niej lekko.
Nagle podeszli do nas dwójka rodzeństwa. Byli normalnie ubrani i usiedli po prostu na ławeczce przy naszym namiocie.
- Zayn! Prawda, że Selena wygląda prześlicznie i słodko? Wygląda jak prawdziwa uczennica liceum! - Chwaliła mnie kobieta. Lekko się zarumieniłam. Malik spojrzał na mnie, zmierzył mnie.
- Wygląda jak uczennica podstawówki - Odpowiedział chłodno, a Tiffany się zaśmiała. Pokazałam mu delikatnie język i schyliłam głowę, a jego matka rzuciła w niego ręcznik.
- Kto cie tak wychował? Selenko, nie martw się! Jesteś najpiękniejsza. - Pokazała mi kciuk w górę. Jej mąż zgodził się z nią. Miło mi się zrobiło, więc się uśmiechnęłam. Staliśmy w ciszy, nasi rodzice rozmawiali, żartowali. Nagle Zayn wstał i podał mi do ręki dwie skarpetki. Te same co kiedyś zostały użyte do wypchania stanika.
- Chyba ci to potrzebne - Spojrzał na mnie, a potem na moje piersi. Byłam w lekkim szoku. Po co mi dał skarpetki?!
- Czemu ci to dał? - odezwała się do mnie Taylor. Spojrzałam w niebo i zaczęłam pocierać brodę.
Teraz sobie przypomniałam, że to te same co kiedyś zostały użyte do wypchania stanika.
Od razu otworzyłam szeroko oczy, zagryzłam wargę i spojrzałam na niego złym wzrokiem.
- Zabiję tego chłopaka i pójdę do piekła... - Trzęsła mi się szczęka, byłam teraz bardzo wkurzona. Wyglądałam jak opętana.
- Idioto! - Krzyknęłam i zaczęłam biec w jego stronę, ale potknęłam się i upadłam. Wszyscy zaczęli pytać, czy nic mi nie jest. Wstałam otrzepałam się i zaczęłam krzyczeć, że go zabiję. On szybko wstał i zaczął uciekać, a ja za nim. Dalej krzyczałam, że jest debilem, idiotą i inne takie. Znowu się potknęłam, ale teraz otarłam sobie kolana. On szybciutko podbiegł do mnie.
- Nic ci nie jest? Jesteś cała? Boli Cię coś? - Pomógł mi wstać. Czyżby chamski pan Malik zaczął się przejmować? - Te skarpetki były po to, żebyś je założyła - Powiedział słodkim głosem. Wstałam i znowu zaczęłam krzyczeć. Prawie wszyscy z naszej grupki się śmiali, a Trisha mówiła, że to słodkie, urocze. Co jest uroczego w tym, że ten palant jest... palantem?
- Chodź tu! Zayn, do mnie! - Biegałam za nim, a on biegł przodem do mnie i się śmiał. Pierwszy raz nie śmieje się ironicznie, bądź dlatego, że mnie ktoś obraził.
- Szykuj się na śmierć!
*Perspektywa Justina*
Dojeżdżałem na tą plażę, gdzie On bawi się z Nią!
Zacząłem walić pięściami, bo się kiwał na boki, choć dobrze jechałem. Nagle się zatrzymało i zacząłem gadać sam do siebie, czemu się tak stało. Jak zszedłem nie chciało się zapalić, więc zacząłem kopać i jęczeć. - Nie rób mi tego! Jesteśmy prawie na miejscu! - Krzyczałem do sprzętu. Stałem potem tam chwilę w ciszy, ale po chwili nerwy mi puściły i zacząłem się drzeć.
Pomyślałem, że nie ma paliwa. Odkręciłem i chciałem sprawdzić czy jest puste. Niestety nic nie było widać, bo za ciemno tam, więc postanowiłem zapalić ogień z zapalniczki i tak to to da mi światło. Schyliłem się, odpaliłem zapalniczkę i nagle cały motor wybuchł! No naprawdę! To nie moja wina na pewno. Już ten grat był stary, dlatego to... Wybuch, aż mnie wyrzucił na chodnik, a kask i zapalniczkę gdzieś na jakieś wzgórze.
Wszystko mnie bolało!
*Perspektywa Seleny*
- 3, 2, 1, gotowe! - Krzyknęła Taylor robiąc mi i Demi zdjęcie.
- Nawet ładnie! - Uśmiechnęłam się patrząc w aparat po zrobieniu fotki.
Usiadłyśmy na piasku i obserwowałyśmy morze. Nagle pojawiła się Tiffany z piłką, którą podała Jacobowi, a potem poczochrała mu włosy. On się do niej uśmiechnął. A mnie ten mały nie lubi? Po chwili potwór podał Zaynowi piłkę, a on się tylko do niego uśmiechnął i oddał mu piłkę. Też chcę, by mnie Malik lubił. Chcę być jego siostrą.
Od razu jak On zaczął odchodzić szatynka zaczęła go gonić i złapała go pod pachą. Szczerzyła się, jak zawsze.
- To gówno musi się wszędzie przylepić. Tiffany się za niego bierze. Serdecznie jej nienawidzę! - Odezwała się moja brązowowłosa przyjaciółka. Obserwowałam ich i gryzłam nerwowo wargę. Byłam taka zazdrosna... Zaczęłam ich śledzić, schowałam się za drzewem i obserwowałam ze smutkiem na twarzy.
Gdy potem chodziłyśmy z dziewczynami po plaży zobaczyłyśmy jak Yasir i mój tatulek są zakopani w piasku. Zasnęli i wtedy ktoś musiał im to zrobić. Każdy się z nich śmiał z plażowiczów, bo ten piasek był tak ułożony, że wyglądali jak kobiety.
Mama tego wrednego rodzeństwa zawołała nas na arbuza. Dziewczyny pobiegły sprintem, a ja szłam wolno. - Selena! - Odezwał się słodki głosik tego małego potwora. Odwróciłam się i zaczęłam się uśmiechać. Nagle wylał na mnie całe wiadro wody. Znaczy w moją stronę wylał trochę, ale szybko ominęłam.
- Kochany Jacobie... szykuj się na śmierć. - Powiedziałam spokojnie z ironicznym uśmiechem.
Zaczęłam go gonić, a on zaczął wyzywać mnie od gówna. Jak przedszkolak, naprawdę.
- Zabiję cię za to! - Próbowałam go złapać, ale nagle wszedł do wody. Zaczął machać palcem, bym zaczęła go łapać, ale ja krzyczałam by wyszedł z wody.
- A co? Pływać nie umiesz?! - Uśmiechnął się jakby miał się zaraz roześmiać.
Ja chciałam go złapać, bo wchodził coraz głębiej. Nagle się zanurzył, potem wypłynął na powietrze i zaczął krzyczeć.
- Ratunku! - machał rękoma. Byłam przerażona, ale też zdezorientowana. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Nie udawaj, Jacob, nie mam 5 lat - Zaśmiałam się, mając nadzieję, że żartuje. Gdy krzyknął głośniej i wynurzał się, i znowu zanurzał otrząsnęłam się i bez chwili zastanowienia zaczęłam płynąć mu na ratunek. Sama pływać nie umiałam, a jeszcze miałam go ratować.
- Jacob! Pomogę ci! - Krzyczałam i prawie płakałam. Naprawdę byłam przerażona, nie wiedziałam co mam robić, bałam się, że sama się zacznę topić, a reszta rodziny była za daleko! Cała się trzęsłam, jego życie teraz zależało tylko ode mnie!
Zanurzyłam się i próbowałam poruszać się w wodzie, nic nie widziałam, bałam się otworzyć oczy, ale jednak to zrobiłam.
Zobaczyłam jego rękę i mocno ją złapałam oraz go objęłam. Chciałam wyjść na powierzchnie z nim, ale był za ciężki, a po drugie nie mogłam. Za słaba jestem! Tylko głowę wynurzyłam, ale znowu opadłam i tak co chwila. Nie myślałam teraz o sobie, tylko o nim.
Powoli mdlałam, nie mogłam się ruszyć, nie miałam czym oddychać. Nie myślałam co się teraz dzieję. Nie miałam siły krzyczeć, Jacob darł się, ale jak wchodził znów pod wodę też to robił i przez to nie miał powietrza, tylko samą wodę. Traciłam przytomność. Nie chcę umrzeć.
__________
Trochę się namęczyłam nad rozdziałem, więc liczę na jakieś komentarze z opinią, krytyka, co chcecie. Tylko nie ,,Super! Czekam na next''. Cierpliwość do takich komentarzy mi się powoli kończy.
Jestem ciekawa, czy te osoby w ogóle czytają to, że piszą tylko jedno słowo o tym.
Przepraszam, że taki kiepski rozdział, ale za dużo zamieszania mam ostatnio.
7 komentarzy = NEXT!
piątek, 5 lipca 2013
Rozdział siedemnasty.
Siedziałam tylko cicho i byłam smutna. Kiwałam tylko na boki i miałam widelec w buzi. Wyglądałam jak mała, bezbronna dziewczynka. Jacob od razu jak usłyszał swojego brata zszedł na dół i zaczął mówić, że już mnie ochrzanił, chociaż tego nie zrobił, ale wiadomo chciał się przypodobać bratu.
- Ja je tu zaprosiłam. Są bardzo fajne, kochane. W końcu czuć, że ktoś tu mieszka. - Odezwała się Trisha. Zayn patrzył na mnie cały czas.
- Selena Gomez - powiedział spokojnie. - Testujesz moją cierpliwość? Mówiłem, żebyś tego nie robiła. I nie wtrącała się nigdy do mojego życia! Po prostu sobie odpuść! - Krzyknął bardzo głośno. Ciarki mnie przeszły. Podobnie jak moje przyjaciółki, przegryzłam nerwowo dolną wargę.
- Co Ty sobie wyobrażasz? To ja zrobiłam to zdjęcie, to ja je włożyłam do książki Sel, to ja to umieściłam na swoim blogu, więc nie krzycz na nią! - Broniła mnie gospodyni widząc mój smutek. Była cisza przez chwilę.
- Usuń swój blog w tej chwili. - Powiedział ostro, a jego mama zaśmiała mu się w twarz. Poprosiła o powtórzenie, chociaż dobrze to słyszała.
- Kim jesteś, by rozkazywać mi czegoś, synu?! - Nacisnęła mocno na słowo ,,synu''.
- To moje hobby.
Malik pokręcił głową i westchnął.
- Rujnowanie mi życia to twoje hobby? - Spojrzał jej w oczy, a ona nic się nie odezwała. Wyglądało jakby miała się poddać. Przypatrywałam się temu wszystkiemu z łzami w oczach. Może powinnam odezwać się coś, ale za bardzo się bałam.
- Słyszałam co się działo dziś w szkole. Co z tego, że chodzą plotki... nie mam Ci czego współczuć wcale. - Uśmiechnęła się pod nosem. Jej syn zamknął oczy, by się uspokoić. Gdy otworzył, od razu spojrzał na Tay i Demi. One też były smutne. Ale Swift się go bała nawet. Wiem, znam ją. Widać to było.
Przełknęłam głośno ślinę i podniosłam głowę patrząc w jego stronę. Zaczął wchodzić po schodach, gdy już był na końcu, spojrzał na mnie jak na największego wroga. Było mi bardzo, ale to bardzo smutno! Dziewczyny widząc napiętą sytuację wstały i przeprosiły. Chciały już wyjść, co mnie naprawdę ucieszyło. Ale oczywiście nie da się wygrać z Trishą. Kazała im zostać na deserze, ale one wiedząc, że tego nie chce odmówiły.
- No dobrze... ale! W weekend jedziemy na plażę całą rodziną. Pojedźcie z nami! - Uśmiechnęła się do nich. Otworzyłam oczy szeroko. Jak mogła to robić, widząc, że Zayn mnie już nienawidzi bardziej niż kiedykolwiek.
- My mamy w weekend dodatkowe lek... - Chciałam coś powiedzieć, ale nie dano mi dokończyć.
- Oj, można opuścić jeden dzień. - Zaśmiała się lekko w moją stronę, a że mam kulturę to lekko się uśmiechnęłam. Odwróciła się znów w stronę dziewczyn, więc uśmiech zszedł z mojej twarzy. Spytała czy się zgadzają, a one popatrzyły na siebie nawzajem i Demi pokiwała potwierdzająco i uśmiechała się.
Mama chłopaków klasnęła ze szczęścia. Pożegnałam się jednym słowem, a dokładniej ,,cześć'' z dziewczynami. Nie miałam ochoty i chumoru do jakichś lepszych pożegnań.
Deser zjadłam sama z kobietą, ale nic się nie odzywałam. Gdy skończyłam, szłam w stronę łazienki, ale akurat z niej wyszedł On. Zatrzymałam się, byliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Ale on wkońcu się ruszył i ominął mnie. Gdy już powoli wchodziłam do łazienki, odezwał się.
- Słuchaj uważnie co mam do powiedzenia. Ludzi, którzy mają taką małą inteligencję jak Ty, niezdolnych zrozumieć sytuacji, rozumiejących tylko własną. Udających, że nie wiedzą o co chodzi i dręczących innych ludzi nienawidzę. Nie daj mi się powtarzać! - Podniósł wyżej ton i przy tym otworzył szeroko oczy. Chciałam coś powiedzieć, ale za bardzo nie wiem co. - To co powiedziałem o Tobie, że jesteś pozbawiona rozumu, to nie są tylko puste słowa. - Powiedział to już spokojnie, ale poważnie. Spojrzałam w dół mając już łzy w oczach. Poszedł do swojego pokoju i trzasnął drzwiami. Nienawidziłam siebie. Chciałam cofnąć czas i w ogóle nigdy nie dawać mu tego listu. Będąc w szoku weszłam do łazienki i zamknęłam powoli drzwi. Nie mrugnęłam od tamtej chwili ani razu.
Zsunęłam się po drewnianych drzwiach i dałam się ponieść smutkowi.
Łzy leciały jak ulewa, a szczęka mi się strasznie trzęsła.
,,Nawet wtedy, jak mnie ośmieszył przed całą szkołą oddawając mi mój okropny list, nie płakałam'' - Myślałam pozwalając słonej wodzie swobodnie poruszać się po moich policzkach.
Po kilku minutach wstałam, ogarnęłam się i wyszłam dalej będąc smutna. Przechodząc obok pokoju Mulata zatrzymałam się na chwilę, westchnęłam i poszłam dalej do swojego pokoju. Ogólnie to mamy pokoje obok siebie.
Zadzwoniła do mnie Tay i zaczęłam jej opowiadać o wszystkim z trudem powstrzymując łzy.
- Nie, w porządku, rozumiem go. Miał do tego prawo. - Tłumaczyłam go przed przyjaciółką. - Sądzi, że ja to wszystko wymyśliłam, że to moja wina. - Kontynuowałam patrząc przez okno. Usłyszałam jak okno obok się zamyka. Wiedziałam, że to Zayn, po prostu nie chce słyszeć mojego głosu. To boli jak nic. Chociaż mamy tak cienką ścianę od siebie, że i tak nawet zamykając okno mnie słyszy. - Będąc na jego miejscu też bym się wkurzyła. To musiał być niezły szok dla niego - Usiadłam na parapecie i patrzyłam na gwiazdy. Po chwili usłyszałam, że ktoś znowu otwiera okno i siada na parapecie. Przeczuwając, że to On pożegnałam się z Swift i odłożyłam telefon. Popatrzyłam na podłogę i zaczęłam wspominać......
- Jeśli chodzi o ten list... To dostajesz ode mnie zasłużoną ocenę. - Podał mi do ręki list, ja stałam dalej sparaliżowana.
- Skąd wiedziałeś, że to... ja? Przecież... się nie podpisałam. - Wyjąkałam.
On patrzył na mnie dalej.
- Bo tylko Ty potrafisz zrobić 3 błędy w słowie ,,wspaniały''. - Westchnął mówiąc cicho.
*
- Dlaczego wyszedłeś z tego domu?! - Krzyknęłam pokazując palcem na jego twarz.
- Bo to jest mój dom. - Powiedział krótko.
*
- A no tak... Ty nawet jakbyś była żebrakiem, nie poprosiłabyś mnie o pomoc.
* - Przepraszam. - Powiedziałam cicho.
- Jeśli przepraszasz, to skończysz co chwila na mnie patrzeć jak na jakiegoś Boga? Denerwujesz mnie.
- Z czym? - Wydusiłam, zabolało mnie to.
- Ze swoją głupotą. Nienawidzę głupich ludzi. - Powiedział podnosząc brew.
- A, jeszcze raz Cię ostrzegam, że masz nie robić zamieszania w szkole z powodu, że mieszkasz ze mną w jednym domu.
*
- Tylko dziś idziemy razem do szkoły. Jeśli ktoś nas zobaczy... będzie jeszcze bardziej kłopotliwie.
*
- Nie mów nikomu, że idziemy raz...
- Wiem! Pamiętam to wszystko już na pamięć. - Powiedziałam dość głośno przerywając mu.
- A w szkole udawaj, że mnie nie znasz.
- Powiedziałam, że wiem! - Krzyknęłam tupiąc nogami. Wkurzał mnie już tym i ranił dalej.
- Idziemy oddzielnie.
*
- O czym Ty myślisz? - Mówił poprawiając swój plecak, który przez przypadek jak na niego wpadłam, strąciłam z jego ramion.
- Nie twój interes! - Krzyknęłam stając naprzeciwko niego. On patrzył tylko dalej na mnie. Spytałam, a raczej wykrzyczałam, czemu tak patrzy i czemu się zatrzymał skoro mieliśmy iść razem, a On zaczekał.
- Kto czeka? Nie czekam.
- Czemu jesteś taki zmienny?! - Znów krzyknęłam.
- Jesteś niska. Nie jest Ci ciężko iść za mną? Masz krótkie nogi.
*
- Uczysz się? - Powiedział patrząc na mnie.
- A co boisz się? - Powiedziałam poruszając brwiami, a on prychnął śmiechem.
- Jeśli masz zamiar mnie nosić, to już ćwicz, chłopczyku, ćwicz... - Powiedziałam tupiąc nogą. Westchnął cicho, napił się wody szybko.
- Idziesz do domu?
*
- Co tak długo... 1,2... - Mówił rozwiązując. Przegryzłam wargę.
- ... 3. - Nagle mi się ciemno zrobiło przed oczami. Ktoś mnie do siebie przytulił i odwrócił w swoją stronę, bym nie widziała. Przełknęłam głośno ślinę, gdy ten ktoś mi odkrył oczy i mnie przyciągnął bardziej do siebie.
Spojrzałam w górę. Był to Zayn.
*
- Śledziłeś mnie? Martwiłeś się, prawda? - Uśmiechnęłam się szeroko wkładając stopę do buta.
- Nawet jeśli! Zrobiłem zakupy.
*
Wyjęłam z kieszeni jedno z jego zdjęć z młodości.
- Hahahaha, skąd to kurwa masz?
- Oddawaj to! - Zaczął wyciągać rękę, by mi zabrać, ale ja zaczęłam uciekać i się z niego śmiać. Co chwila go poniżałam.
Gonił mnie po całym podwórku, jemu wcale do śmiechu nie było.
Przy oknie było coraz więcej osób, a Justin zaczął się rzucać na szybę. Był wkurzony lekko mówiąc, darł się, każdy go trzymał, bo chciał przerwać taką chwilę. Miley też patrzyła, ale nie była zazdrosna czy coś. Uśmiechała się lekko. Ale mnie teraz obchodził On. Było wspaniale, przynajmniej dla mnie. Zatrzymałam się nagle.
- Dobra, oddam to, ale mam warunek. - Powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha. Zaczął pytać jaki.
- Pomożesz mi w nauce.
- Wiesz, że został tylko tydzień do egzaminu? Teraz ci się przypomniało? - Powiedział składając ręce i sapiąc. Prosiłam go dalej.
- Nie czynię cudów, nie jestem Bogiem. - Westchnął.
- Rozumiem... - Powiedziałam spuszczając głowę. Nagle odwróciłam się i zaczęłam pokazywać wolno w stronę okna to zdjęcie. On nagle szybko przykuł mnie jakby do drzewa, jak to było kiedyś na boisku.
- Jesteś sprytna... Ale po pierwsze jak się nauczyć to mam Cię nosić na plecach i jeszcze pomagać w nauce? - Powiedział schylając się bardziej.
Zaczęłam się jąkać.
- Ja... unieważnie to pierwsze! Nie martw się... nie czuję już do Ciebie nic. - Powiedziałam bawiąc się kawałkiem listka w drugiej ręce. On się bardziej schylił, był może 7 centymetrów od mojej twarzy.
- Naprawdę? - Schylił się jeszcze bliżej.
Zaczęło mi się robić gorąco. Czułam jego taki miętowy oddech. Jeszcze kłamałam mu w twarz. Kochałam go dalej, był taki... nie da się tego wyrazić słowami.
*
- Słuchaj, no! Odpowiedz. Czym jest ,,x'' w tym zadaniu?! - Już się wkurzał.
Usiadłam normalnie.
- Literą z alfabetu! - Klasnęłam w dłonie myśląc, że już rozumiem, a on tylko głośno westchnął. Ogarnęłam się, by go jeszcze bardziej nie wkurzać.
Popatrzyłam chwilę na zadanie.
- Jest liczbą, której... znaczy, nie wiemy co ona znaczy, czy coś? - Powiedziałam patrząc na niego, bo przeczytałam to gdzieś w podręczniku, nie dokładnie, ale chyba się udało, bo On się pierwszy raz do mnie uśmiechnął. To było mega, najlepsze, jsahfkjhfapsdftmhg.
Uśmiechnęłam się. Zaczął zadawać kolejne pytania.
- Selena. Jesteś niesamowita. Jednak na końcu muszę cię już nosić na plecach, wygrałaś.
Zaczęłam sobie to wszystko wspominać nie zauważając, że jestem cała w łzach. Szybko wytarłam je. Pamiętam jeszcze jak gadaliśmy prawie całą noc. To już nie wróci. Nigdy. Patrzyłam przez okno i widziałam Zayna włosy. Westchnęłam do siebie. Pamiętam jeszcze jak raz gadaliśmy przez okno. To było wspaniałe.
,,Zaynie Maliku, wiedz, że dalej Cię kocham'' - Pomyślałam i lekko się do siebie uśmiechnęłam.
- Ja je tu zaprosiłam. Są bardzo fajne, kochane. W końcu czuć, że ktoś tu mieszka. - Odezwała się Trisha. Zayn patrzył na mnie cały czas.
- Selena Gomez - powiedział spokojnie. - Testujesz moją cierpliwość? Mówiłem, żebyś tego nie robiła. I nie wtrącała się nigdy do mojego życia! Po prostu sobie odpuść! - Krzyknął bardzo głośno. Ciarki mnie przeszły. Podobnie jak moje przyjaciółki, przegryzłam nerwowo dolną wargę.
- Co Ty sobie wyobrażasz? To ja zrobiłam to zdjęcie, to ja je włożyłam do książki Sel, to ja to umieściłam na swoim blogu, więc nie krzycz na nią! - Broniła mnie gospodyni widząc mój smutek. Była cisza przez chwilę.
- Usuń swój blog w tej chwili. - Powiedział ostro, a jego mama zaśmiała mu się w twarz. Poprosiła o powtórzenie, chociaż dobrze to słyszała.
- Kim jesteś, by rozkazywać mi czegoś, synu?! - Nacisnęła mocno na słowo ,,synu''.
- To moje hobby.
Malik pokręcił głową i westchnął.
- Rujnowanie mi życia to twoje hobby? - Spojrzał jej w oczy, a ona nic się nie odezwała. Wyglądało jakby miała się poddać. Przypatrywałam się temu wszystkiemu z łzami w oczach. Może powinnam odezwać się coś, ale za bardzo się bałam.
- Słyszałam co się działo dziś w szkole. Co z tego, że chodzą plotki... nie mam Ci czego współczuć wcale. - Uśmiechnęła się pod nosem. Jej syn zamknął oczy, by się uspokoić. Gdy otworzył, od razu spojrzał na Tay i Demi. One też były smutne. Ale Swift się go bała nawet. Wiem, znam ją. Widać to było.
Przełknęłam głośno ślinę i podniosłam głowę patrząc w jego stronę. Zaczął wchodzić po schodach, gdy już był na końcu, spojrzał na mnie jak na największego wroga. Było mi bardzo, ale to bardzo smutno! Dziewczyny widząc napiętą sytuację wstały i przeprosiły. Chciały już wyjść, co mnie naprawdę ucieszyło. Ale oczywiście nie da się wygrać z Trishą. Kazała im zostać na deserze, ale one wiedząc, że tego nie chce odmówiły.
- No dobrze... ale! W weekend jedziemy na plażę całą rodziną. Pojedźcie z nami! - Uśmiechnęła się do nich. Otworzyłam oczy szeroko. Jak mogła to robić, widząc, że Zayn mnie już nienawidzi bardziej niż kiedykolwiek.
- My mamy w weekend dodatkowe lek... - Chciałam coś powiedzieć, ale nie dano mi dokończyć.
- Oj, można opuścić jeden dzień. - Zaśmiała się lekko w moją stronę, a że mam kulturę to lekko się uśmiechnęłam. Odwróciła się znów w stronę dziewczyn, więc uśmiech zszedł z mojej twarzy. Spytała czy się zgadzają, a one popatrzyły na siebie nawzajem i Demi pokiwała potwierdzająco i uśmiechała się.
Mama chłopaków klasnęła ze szczęścia. Pożegnałam się jednym słowem, a dokładniej ,,cześć'' z dziewczynami. Nie miałam ochoty i chumoru do jakichś lepszych pożegnań.
Deser zjadłam sama z kobietą, ale nic się nie odzywałam. Gdy skończyłam, szłam w stronę łazienki, ale akurat z niej wyszedł On. Zatrzymałam się, byliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Ale on wkońcu się ruszył i ominął mnie. Gdy już powoli wchodziłam do łazienki, odezwał się.
- Słuchaj uważnie co mam do powiedzenia. Ludzi, którzy mają taką małą inteligencję jak Ty, niezdolnych zrozumieć sytuacji, rozumiejących tylko własną. Udających, że nie wiedzą o co chodzi i dręczących innych ludzi nienawidzę. Nie daj mi się powtarzać! - Podniósł wyżej ton i przy tym otworzył szeroko oczy. Chciałam coś powiedzieć, ale za bardzo nie wiem co. - To co powiedziałem o Tobie, że jesteś pozbawiona rozumu, to nie są tylko puste słowa. - Powiedział to już spokojnie, ale poważnie. Spojrzałam w dół mając już łzy w oczach. Poszedł do swojego pokoju i trzasnął drzwiami. Nienawidziłam siebie. Chciałam cofnąć czas i w ogóle nigdy nie dawać mu tego listu. Będąc w szoku weszłam do łazienki i zamknęłam powoli drzwi. Nie mrugnęłam od tamtej chwili ani razu.
Zsunęłam się po drewnianych drzwiach i dałam się ponieść smutkowi.
Łzy leciały jak ulewa, a szczęka mi się strasznie trzęsła.
,,Nawet wtedy, jak mnie ośmieszył przed całą szkołą oddawając mi mój okropny list, nie płakałam'' - Myślałam pozwalając słonej wodzie swobodnie poruszać się po moich policzkach.
Po kilku minutach wstałam, ogarnęłam się i wyszłam dalej będąc smutna. Przechodząc obok pokoju Mulata zatrzymałam się na chwilę, westchnęłam i poszłam dalej do swojego pokoju. Ogólnie to mamy pokoje obok siebie.
Zadzwoniła do mnie Tay i zaczęłam jej opowiadać o wszystkim z trudem powstrzymując łzy.
- Nie, w porządku, rozumiem go. Miał do tego prawo. - Tłumaczyłam go przed przyjaciółką. - Sądzi, że ja to wszystko wymyśliłam, że to moja wina. - Kontynuowałam patrząc przez okno. Usłyszałam jak okno obok się zamyka. Wiedziałam, że to Zayn, po prostu nie chce słyszeć mojego głosu. To boli jak nic. Chociaż mamy tak cienką ścianę od siebie, że i tak nawet zamykając okno mnie słyszy. - Będąc na jego miejscu też bym się wkurzyła. To musiał być niezły szok dla niego - Usiadłam na parapecie i patrzyłam na gwiazdy. Po chwili usłyszałam, że ktoś znowu otwiera okno i siada na parapecie. Przeczuwając, że to On pożegnałam się z Swift i odłożyłam telefon. Popatrzyłam na podłogę i zaczęłam wspominać......
- Jeśli chodzi o ten list... To dostajesz ode mnie zasłużoną ocenę. - Podał mi do ręki list, ja stałam dalej sparaliżowana.
- Skąd wiedziałeś, że to... ja? Przecież... się nie podpisałam. - Wyjąkałam.
On patrzył na mnie dalej.
- Bo tylko Ty potrafisz zrobić 3 błędy w słowie ,,wspaniały''. - Westchnął mówiąc cicho.
*
- Dlaczego wyszedłeś z tego domu?! - Krzyknęłam pokazując palcem na jego twarz.
- Bo to jest mój dom. - Powiedział krótko.
*
- A no tak... Ty nawet jakbyś była żebrakiem, nie poprosiłabyś mnie o pomoc.
* - Przepraszam. - Powiedziałam cicho.
- Jeśli przepraszasz, to skończysz co chwila na mnie patrzeć jak na jakiegoś Boga? Denerwujesz mnie.
- Z czym? - Wydusiłam, zabolało mnie to.
- Ze swoją głupotą. Nienawidzę głupich ludzi. - Powiedział podnosząc brew.
- A, jeszcze raz Cię ostrzegam, że masz nie robić zamieszania w szkole z powodu, że mieszkasz ze mną w jednym domu.
*
- Tylko dziś idziemy razem do szkoły. Jeśli ktoś nas zobaczy... będzie jeszcze bardziej kłopotliwie.
*
- Nie mów nikomu, że idziemy raz...
- Wiem! Pamiętam to wszystko już na pamięć. - Powiedziałam dość głośno przerywając mu.
- A w szkole udawaj, że mnie nie znasz.
- Powiedziałam, że wiem! - Krzyknęłam tupiąc nogami. Wkurzał mnie już tym i ranił dalej.
- Idziemy oddzielnie.
*
- O czym Ty myślisz? - Mówił poprawiając swój plecak, który przez przypadek jak na niego wpadłam, strąciłam z jego ramion.
- Nie twój interes! - Krzyknęłam stając naprzeciwko niego. On patrzył tylko dalej na mnie. Spytałam, a raczej wykrzyczałam, czemu tak patrzy i czemu się zatrzymał skoro mieliśmy iść razem, a On zaczekał.
- Kto czeka? Nie czekam.
- Czemu jesteś taki zmienny?! - Znów krzyknęłam.
- Jesteś niska. Nie jest Ci ciężko iść za mną? Masz krótkie nogi.
*
- Uczysz się? - Powiedział patrząc na mnie.
- A co boisz się? - Powiedziałam poruszając brwiami, a on prychnął śmiechem.
- Jeśli masz zamiar mnie nosić, to już ćwicz, chłopczyku, ćwicz... - Powiedziałam tupiąc nogą. Westchnął cicho, napił się wody szybko.
- Idziesz do domu?
*
- Co tak długo... 1,2... - Mówił rozwiązując. Przegryzłam wargę.
- ... 3. - Nagle mi się ciemno zrobiło przed oczami. Ktoś mnie do siebie przytulił i odwrócił w swoją stronę, bym nie widziała. Przełknęłam głośno ślinę, gdy ten ktoś mi odkrył oczy i mnie przyciągnął bardziej do siebie.
Spojrzałam w górę. Był to Zayn.
*
- Śledziłeś mnie? Martwiłeś się, prawda? - Uśmiechnęłam się szeroko wkładając stopę do buta.
- Nawet jeśli! Zrobiłem zakupy.
*
Wyjęłam z kieszeni jedno z jego zdjęć z młodości.
- Hahahaha, skąd to kurwa masz?
- Oddawaj to! - Zaczął wyciągać rękę, by mi zabrać, ale ja zaczęłam uciekać i się z niego śmiać. Co chwila go poniżałam.
Gonił mnie po całym podwórku, jemu wcale do śmiechu nie było.
Przy oknie było coraz więcej osób, a Justin zaczął się rzucać na szybę. Był wkurzony lekko mówiąc, darł się, każdy go trzymał, bo chciał przerwać taką chwilę. Miley też patrzyła, ale nie była zazdrosna czy coś. Uśmiechała się lekko. Ale mnie teraz obchodził On. Było wspaniale, przynajmniej dla mnie. Zatrzymałam się nagle.
- Dobra, oddam to, ale mam warunek. - Powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha. Zaczął pytać jaki.
- Pomożesz mi w nauce.
- Wiesz, że został tylko tydzień do egzaminu? Teraz ci się przypomniało? - Powiedział składając ręce i sapiąc. Prosiłam go dalej.
- Nie czynię cudów, nie jestem Bogiem. - Westchnął.
- Rozumiem... - Powiedziałam spuszczając głowę. Nagle odwróciłam się i zaczęłam pokazywać wolno w stronę okna to zdjęcie. On nagle szybko przykuł mnie jakby do drzewa, jak to było kiedyś na boisku.
- Jesteś sprytna... Ale po pierwsze jak się nauczyć to mam Cię nosić na plecach i jeszcze pomagać w nauce? - Powiedział schylając się bardziej.
Zaczęłam się jąkać.
- Ja... unieważnie to pierwsze! Nie martw się... nie czuję już do Ciebie nic. - Powiedziałam bawiąc się kawałkiem listka w drugiej ręce. On się bardziej schylił, był może 7 centymetrów od mojej twarzy.
- Naprawdę? - Schylił się jeszcze bliżej.
Zaczęło mi się robić gorąco. Czułam jego taki miętowy oddech. Jeszcze kłamałam mu w twarz. Kochałam go dalej, był taki... nie da się tego wyrazić słowami.
*
- Słuchaj, no! Odpowiedz. Czym jest ,,x'' w tym zadaniu?! - Już się wkurzał.
Usiadłam normalnie.
- Literą z alfabetu! - Klasnęłam w dłonie myśląc, że już rozumiem, a on tylko głośno westchnął. Ogarnęłam się, by go jeszcze bardziej nie wkurzać.
Popatrzyłam chwilę na zadanie.
- Jest liczbą, której... znaczy, nie wiemy co ona znaczy, czy coś? - Powiedziałam patrząc na niego, bo przeczytałam to gdzieś w podręczniku, nie dokładnie, ale chyba się udało, bo On się pierwszy raz do mnie uśmiechnął. To było mega, najlepsze, jsahfkjhfapsdftmhg.
Uśmiechnęłam się. Zaczął zadawać kolejne pytania.
- Selena. Jesteś niesamowita. Jednak na końcu muszę cię już nosić na plecach, wygrałaś.
Zaczęłam sobie to wszystko wspominać nie zauważając, że jestem cała w łzach. Szybko wytarłam je. Pamiętam jeszcze jak gadaliśmy prawie całą noc. To już nie wróci. Nigdy. Patrzyłam przez okno i widziałam Zayna włosy. Westchnęłam do siebie. Pamiętam jeszcze jak raz gadaliśmy przez okno. To było wspaniałe.
,,Zaynie Maliku, wiedz, że dalej Cię kocham'' - Pomyślałam i lekko się do siebie uśmiechnęłam.
______________________
Przepraszam, przepraszam. Wiem, że długo nie dodawałam rozdziału, ale nie miałam czasu, bo wakacje się zaczęły więc wiadomo. Ten rozdział był napisany wcześniej, ale nagle usunęło się wszystko. Normalnie płakać zaczęłam, bo musiałam od nowa WSZYSTKO robić. A się napracowałam. Aż mnie palce bolą. Ale warto było dla Was.
Mam nadzieję, że nie jesteście źli za to, że w większości w tym opowiadaniu są wspomnienia, ale wiecie... no właśnie, to na niebiesko to wspomnienia, wzięte z wcześniejszych rozdziałów, jak ktoś chce to niech sobie sprawdzi. Smutny ten rozdział, prawda. Mi się płakać chciało, bo jeszcze smutnej muzyki słuchałam. KC <3 Do następnego rozdziału i czekam na komentarze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)