poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział czwarty.

Kamienica. Pusta kamienica. Zagrzybiała, śmierdząca, brudna kamienica. 
Stoisz tam Ty. Taki niewinny mężczyzna. Jesteś zdezorientowany. Ja, ubrana cała na czarno, natapirowane włosy, mocny makijaż. Dwie koleżanki, które już znasz, tak samo ubrane. Za nami stoi kilka kolesi, też straszni. Boisz się nas, prawda? 
Żując zacięcie gumę, podchodzimy do Ciebie bliżej. Staje w rozkroku, przechylam głowę na bok. Ty... unikasz wzroku. Strach, czuć od Ciebie to na kilometr. 
Stoimy przed Tobą. Opuszczasz głowę, więc ja też, byś na mnie spojrzał.
Śmieję się z Ciebie, a po mnie moja grupka. Wyciągam dłoń, by oznajmić im, żeby się przestali już śmiać, bo trwa to za długo. Wszyscy przestają, oprócz jednego gostka. Śmieje się irytująco dalej. Patrzę nagle na niego zabójczym wzrokiem. On się uspokaja, staje prosto. Pstrykam w twoje czoło palcem, Ty się trzęsiesz. Odchodzisz krok dalej, ale moi przyjaciele Cię łapią za ręce i ciągną Cię w moją stronę. Śmieje się pod nosem znów. Owijam palcem wokół moich włosów. Używając drugiej, wolnej ręki, bawię się twoim krawatem. 
- Hej! Czy chcesz mnie teraz pocałować czy umówić się ze mną? 
Ty się wiercisz nerwowo, patrzysz na boki.
- Czy chcesz się ze mną umówić czy żyć ze mną? - Mówiłam dalej przeciągając i żując zacięcie gumę. 
- Czy chcesz żyć ze mną czy zostać... pogrzebanym? - Puszczam twój krawat. 
Za Tobą leży wielka, ciemna trumna. Wszyscy teraz na nią patrzymy, Ty też. 
Patrzysz na boki znów, potem na trumnę. Odchodzisz od nas i podchodzisz do trumny. 
Patrzymy na Ciebie zdziwionym wzrokiem. Wkładasz najpierw jedną nogę, potem drugą do trumny. Kładziesz się w niej. Żujemy wszyscy gumę i patrzymy na Ciebie zdezorientowani dalej. Składasz ręce na klatce piersiowej, by się zmieścić. Zamykasz oczy, a ja za to najszerzej jak potrafię otwieram je. 


- Gomezka! Znowu się zaczyna spanie na lekcji?! Już mam dość wstawiania Ci pały. Porozmawiam dziś z Twoim tatą. - Obudziła mnie znowu Ona. 
- Już, przepraszam, nie wiem jak to się stało, no... - Mówiłam przeciągając się. 
- I tak porozmawiam z nim i bez dyskusji! A teraz zapiszcie pracę domową. - Zaczęła dyktować jakieś ćwiczenia. 
- A i jeszcze, Selena. Pamiętasz, że miałaś być przepytywana, prawda? Zapraszam pod tablicę. - Powiedziała szorstkim głosem. Zaklnęłam po cichu. Wstałam i podeszłam w 

Podeszła Ona też do tablicy, wzięła kredę, napisała zdanie po hiszpańsku ,,Tengo un pequeño cerebro. No entiendo nada.''
- Proszę, powiedz co tu napisałam, przeczytaj i przetłumacz. 
Zrobiłam minę ,,WTF?!''.
 Nic nie rozumiałam. Przecież to po jakimś chińskim! Bo ja niby jestem taka posrana i będę się uczyła hiszpańskiego.
- Ja wiem co to znaczy! - Wykrzyknął Zayn. Dlaczego mnie to nie dziwi... Ty wszystko wiesz.
Pani Tobie udziela głosu. 
- Mam mały mózg. Nic nie rozumiem. - Powiedziałeś to, a ja wybuchłam śmiechem na całą salę. Nauczycielka zmroziła mnie wzrokiem, więc się uciszyłam. Dostałam kolejną jedynkę. Jezu, mam dzisiejszego dnia dość. Czuję się, jakby ten dzień szkolny trwał 145 godzin. 
Poszłam usiąść, ale i tak bez celu, bo zadzwonił dzwonek, więc od razu wstałam i wyszłam. 
Poczekałam przed salą na moich kumpli. Na korytarzu spotkałam Miley, bo wyszła z klasy.
- Powinnaś się uczyć, a nie spać, byś nie dostawała jedynki kolejnej. 
- Heloł... My się nigdy nie uczymy! - Wyskoczyła z progu drzwi Demi, a ja zaczęłam się śmiać. 
- Właśnie widać. - Odeszła od nas i dołączyła do Zayna. Wracali razem. Zaczęłam tupać nerwowo nogami. 
- Nie martw się Selenko. Bieberek Cię pocieszy, swoim słynnym tańcem. - Powiedziała Demi, ciągnąc Jusa za rękaw. On zaczął tańczyć jakiś posrany taniec, a ja momentalnie zaczęłam się śmiać, aż czkawki dostałam i zaczęłam się bardziej śmiać, a Justin był z siebie dumny. 
Wyszliśmy ogarnięci już ze szkoły, ale bez Taylor, bo ona ma jakieś dodatkowe zajęcia. 
Nie poszłam do domu, bo go nie miałam. Weszliśmy do dużej restauracji, gdzie mój tata siedział przy blacie i czekał na klientów. 
Przywitał się z nami. 
- Justin, pewnie chcesz makaron, prawda? - Spytał mój tata śmiejąc się. Justin to pożeracz jego makaronu. 
Bieber szybko potaknął, usiadł i się wiercił jak jakiś down. 
Tata poszedł przygotować dla niego, a my siedzieliśmy w ciszy. 
- Chciałbym mieć swoje klony. - Palnął nagle Biebs. 
- Ja też, piona. - Wystawiła dłoń Demi. Justin zmierzył ją wzrokiem. W końcu przybili sobie piątkę. Ja się lekko uśmiechnęłam, ale przestałam.
- Oo, to ta co napisała ten liścik do Zayna, a on ją odrzucił. - Zaczęli się śmiać jacyś uczniowie. 
- Ona nawet ładna nie jest. - Mówili dalej, a ja miałam łzy w oczach. Demi i Jus wstali i podeszli do nich.
- Ładniejsza od was, niedorajdy jedne! - Krzyknął Justin, a oni zaczęli się bardziej śmiać.
- Macie ją teraz przeprosić! 
Cisza, nic nie zareagowali.
- Głuchy jesteście? - Krzyknął.
- Co za idiota, mówi się głusi. - Poprawiła go Demi. 
- Co z tego?! Aaaaaa! - Zaczął krzyczeć jak diabeł. - Jestem silny! Zaraz Was pobiję! - Zaczął się drzeć jeszcze głośniej i pokazywać swoje mięsnie. 
Oni się zaczęli jeszcze głośniej śmiać, a Justin natomiast popchnął jednego z nich. 
Nagle do gry wszedł mój tata.
- Co tu się dzieje?! Justin do środka, a nie wiochę robisz naszemu kraju! - Walnął go w tył głowy.
- Ale panie... 
- Do środka. - Powiedział ostro mój tata, wpychając go do środka. Muszę przyznać, że to wyglądało przezabawnie. 
Wszyscy już weszli, tamci poszli, była cisza. 
- Córeczko! Załatwiłem nam dom. - Powiedział uśmiechając się mój tata.
- Co?!
- Nie cieszysz się?! 
- Cieszę, bardzo! Ale... gdzie? 
- Aaa... Niespodzianka, Ty. - Pstryknął palcem w mój nos. 
Lekko się uśmiechnęłam do taty. 
- A! Zapomniałbym spytać. Jak poszło z tym... listem? - Uśmiechnął się.
Od razu otworzyłam szeroko oczy. Zakuło mnie coś w sercu. Poczułam, że moje oczy zaczynają być coraz bardziej wilgotne. Spuściłam głowę, spojrzałam na Demi i Justina, którzy w ogóle w temacie nie byli, bo jedli. 
Mój tata zdezorientowany dalej się uśmiechał i czekał na odpowiedź. Spojrzałam na niego, zobaczył, że mam łzy w oczach. 
- Znaczy... Nie nic. - Zaśmiał sie lekko próbując załagodzić sytuację. Zaczął szperać nagle pod blatem. 
- Znalazłem, patrzcie! - Wyjął prostokątne coś robione z gliny. Na tym były wyrzeźbione, złote, małe rączki, a pod nimi większe. 
- Czyż to słodkie nie jest?! - Zaczął się uśmiechać szeroko, pokazując nam to. 
Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. 
- Miałaś takie malutkie rączki, jak miałaś roczek. - Zaczął się śmiać jak to mówił.
Przyłożyłam dłonie do tych większych. Uśmiechnęłam się do siebie znów.
- Moje ręce są podobne teraz do mamy dłoni. - Odkleiłam dłonie od wyrzeźbionego prostokąta. 
- Powieście to! - Wydarła się nagle Demi. Mój tata przyznał jej rację. 
Wstałam, wzięłam w ręce to ,,coś'' i weszłam na drabinkę. Tam był już wbity gwóźdź, więc zawiesiłam to szybko. Pogłaskałam jeszcze dłońmi i wytarłam łzę, która nagle znalazła się na moim policzku. 
Odwróciłam się do taty i uśmiechnęłam się. On szybko zrobił mi zdjęcie aparatem. Zeszłam ostrożnie. 
- Ej! Od dziś u Ciebie pracuję. - Powiedział szybko Jus. 
- Jak to? Jeszcze wczoraj nie chciałeś. 
- Ale ludzie się zmieniają. - Uśmiechnął się szeroko. 
- Chcesz być blisko Seleny, prawda? - Powiedziała kiwając głową na boki, Demi. Ja się nagle do nich odwróciłam i się zachłysnęłam.

____________
Ten rozdział jest nudny, prawda? :c Następny będzie ciekawszy, bo tu nic się takiego nie dzieje. 
4 kom = NEXT! 

5 komentarzy:

  1. Trululululu . ;D .. Czekam na daaalej . <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nudny ?! hahahahahhahahahah good joke. :D Oczywiście czekam na następny rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!Czekam na kolejneXD

    OdpowiedzUsuń
  4. nie moge sie doczekac na nastepny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Supeer ! Czekam na następny. ;3

    OdpowiedzUsuń