Pewnie nikt by nie czytał, a szkoda, bo miałam pomysł na temat i inne pierdoły. Smutno.
czwartek, 27 czerwca 2013
PYTANIE.
Chciałabym Was zapytać czy jakbym zaczęła prowadzić bloga z opowiadaniem, w którym głównymi bohaterami są Justin Bieber i Miley Cyrus, by ktoś czytał? :( Bo ja jestem Belieber też, więc dlatego.
Pewnie nikt by nie czytał, a szkoda, bo miałam pomysł na temat i inne pierdoły. Smutno.
Pewnie nikt by nie czytał, a szkoda, bo miałam pomysł na temat i inne pierdoły. Smutno.
wtorek, 25 czerwca 2013
Rozdział szesnasty.
- Selena, chodź słońce na dół. Przygotowałam twoje ulubione płatki! - Krzyczała kobieta wchodząc do mojego pokoju i odsłaniając rolety, by słońce mnie oślepiło.
Zaczęłam jęczeć, tak mnie głowa bolała. Pamiętałam wszystko w 89 %. Nie pamiętam tylko jak zaczęło mi odwalać. Jestem ciekawa czy mówiłam bardzo okropne rzeczy.
Powiedziałam, że niedługo przyjdę. Musiałam się ogarnąć.
Wstałam łapiąc się za głowę i gadając do siebie, że jestem głupia, że nie tknę już nigdy alkoholu i inne takie pierdoły, jak zawsze. Podeszłam do toaletki i patrzyłam na siebie w lustrze.
- Myślisz, że w ten sposób, z takimi, będziesz mogła mieć dzieci i je wychowywać?
Skierowałam swój wzrok na dół. Rzeczywiście były bardzo małe. Nienawidzę ich. To może dlatego nie podobam mu się? Bo mam małe.
Rozejrzałam się po pokoju.
- O! Mam pomysł! - Wzięłam z półki dwie pary skarpetek. To już jest starodawny pomysł, by ,,powiększyć'' swoje piersi, ale spróbować nie szkodzi. Może Zaynowi się spodobam? Kto wie.
Więc jak planowałam, tak zrobiłam, włożyłam sobie tą odzież do stanika i uśmiechnęłam się.
Rezultat był wspaniały.
Dumna wstałam i wyszłam na korytarz. W tej samej chwili wyszedł On. Oczywiście spojrzał tam gdzie chciałam, by spojrzał. Nie uśmiechnął się, a ja chciałam. Chciałam, by mu się spodobały.
Podniósł swój wzrok na moją twarzyczkę. Westchnął jakby chciał powiedzieć ,,Co za idiotka'' i poszedł na dół. Zeszłam kilka kroków za nim i zaczęłam jeść rozmawiając przy tym z gospodarzem tego domu. Jacob uczył się skakać na skakance, ponieważ ma konkurs. Malik próbował mu doradzać, ale coś mu nie wychodziło.
- Kręć tylko nadgarstkami, nie całą ręką. - Odezwałam się patrząc na młodego.
- Ty, alkoholiczko, jedz! - Odwrócił się zły.
Jego rodzice od razu na niego krzyknęli, by się tak nie odzywał.
Po chwili znowu zaczęłam mu podpowiadać, jak ma trzymać i inne takie. Rzucił we mnie skakanką.
- Jak jesteś taka mądra, to sama spróbuj! - Zaczął krzyczeć. Wstałam, wzięłam skakankę, którą miałam na głowie i zaczęłam skakać na różne sposoby. Mój tatulek i mama chłopaków zaczęli klaskać, gratulować, mówić jaka to ja nie jestem świetna, a to tylko głupie skakanie.
- Zayn, czyż ona nie jest cudowna? Ma talent! - Chwaliła mnie.
Oddałam skakankę dziewięciolatkowi. Zaczął skakać, jak ja. Oczywiście nie robił żadnych trików, bo to dla niego może być za trudne. Pochwaliłam go i patrzyłam jak kontynuuje swoje zajęcie.
- Co to jest? - Oderwał się od gazety siedemnastolatek patrząc na podłogę. Wszyscy tam spojrzeli prócz mnie.
- Wygląda jak... skarpetka? - Powiedziała Trisha. Otworzyłam szeroko oczy. Okazało się, że przy skakaniu, wypadły mi. Nie wiedziałam co robić.
Spojrzałam na swoje piersi i zobaczyłam, że są mniejsze. Rzuciłam się na podłogę.
- Nieeeee! - Spaliłam się ze wstydu. Mulat tylko śmiał się ze mnie. Rozgryzł od początku mój plan. Zauważył, że NAGLE moje piersi się powiększyły.
Siedziałam już na swoim miejscu w ławce, a Demi robiła mi loki. Gadałam z Taylor o tej klasie ,,tych mądrych''. Mówiłam jak oni mają tam dobrze, internet chodzi najlepiej na świecie w przeciwieństwie do naszego. Do klasy wbiegł Justin i zaczął pytać jak zdrówko. Co chwila coś pieprzył o tym, że jego mama wczoraj była na randce. Nikt go tak naprawdę nie słuchał, ale potakiwałam mu, by nie myślał, że mam go w dupie, bo wiem jak to jest.
- Justin, podasz mi tą książkę? - Pokazałam palcem na podręcznik od geografii. Nie miałam jak się ruszyć, bo miałam robione loczki. Mój przyjaciel oczywiście się zgodził i szybko podał.
- Oo, coś wypadło. - Schylił się, by podnieść rzecz, która wypadła z mojego podręcznika. Podniósł się z otwartymi szeroko oczami. Podbiegła cała klasa, patrząc co ma w ręce. Ja przeglądałam strony w książce.
- Selena?! - Krzyknęła Tay zszokowana patrząc na to coś. Oderwałam wzrok od geografii. Spojrzałam na miny wszystkich osób z mojej klasy.
- O co wam chodzi? - Mówiłam zabierając z łatwością Bieberowi.
Zobaczyłam tam... to.
Zaczęłam jęczeć, tak mnie głowa bolała. Pamiętałam wszystko w 89 %. Nie pamiętam tylko jak zaczęło mi odwalać. Jestem ciekawa czy mówiłam bardzo okropne rzeczy.
Powiedziałam, że niedługo przyjdę. Musiałam się ogarnąć.
- Myślisz, że w ten sposób, z takimi, będziesz mogła mieć dzieci i je wychowywać?
Skierowałam swój wzrok na dół. Rzeczywiście były bardzo małe. Nienawidzę ich. To może dlatego nie podobam mu się? Bo mam małe.
Rozejrzałam się po pokoju.
- O! Mam pomysł! - Wzięłam z półki dwie pary skarpetek. To już jest starodawny pomysł, by ,,powiększyć'' swoje piersi, ale spróbować nie szkodzi. Może Zaynowi się spodobam? Kto wie.
Więc jak planowałam, tak zrobiłam, włożyłam sobie tą odzież do stanika i uśmiechnęłam się.
Rezultat był wspaniały.
Dumna wstałam i wyszłam na korytarz. W tej samej chwili wyszedł On. Oczywiście spojrzał tam gdzie chciałam, by spojrzał. Nie uśmiechnął się, a ja chciałam. Chciałam, by mu się spodobały.
- Kręć tylko nadgarstkami, nie całą ręką. - Odezwałam się patrząc na młodego.
- Ty, alkoholiczko, jedz! - Odwrócił się zły.
Jego rodzice od razu na niego krzyknęli, by się tak nie odzywał.
Po chwili znowu zaczęłam mu podpowiadać, jak ma trzymać i inne takie. Rzucił we mnie skakanką.
- Jak jesteś taka mądra, to sama spróbuj! - Zaczął krzyczeć. Wstałam, wzięłam skakankę, którą miałam na głowie i zaczęłam skakać na różne sposoby. Mój tatulek i mama chłopaków zaczęli klaskać, gratulować, mówić jaka to ja nie jestem świetna, a to tylko głupie skakanie.
- Zayn, czyż ona nie jest cudowna? Ma talent! - Chwaliła mnie.
Oddałam skakankę dziewięciolatkowi. Zaczął skakać, jak ja. Oczywiście nie robił żadnych trików, bo to dla niego może być za trudne. Pochwaliłam go i patrzyłam jak kontynuuje swoje zajęcie.
- Co to jest? - Oderwał się od gazety siedemnastolatek patrząc na podłogę. Wszyscy tam spojrzeli prócz mnie.
- Wygląda jak... skarpetka? - Powiedziała Trisha. Otworzyłam szeroko oczy. Okazało się, że przy skakaniu, wypadły mi. Nie wiedziałam co robić.
Spojrzałam na swoje piersi i zobaczyłam, że są mniejsze. Rzuciłam się na podłogę.
- Nieeeee! - Spaliłam się ze wstydu. Mulat tylko śmiał się ze mnie. Rozgryzł od początku mój plan. Zauważył, że NAGLE moje piersi się powiększyły.
Siedziałam już na swoim miejscu w ławce, a Demi robiła mi loki. Gadałam z Taylor o tej klasie ,,tych mądrych''. Mówiłam jak oni mają tam dobrze, internet chodzi najlepiej na świecie w przeciwieństwie do naszego. Do klasy wbiegł Justin i zaczął pytać jak zdrówko. Co chwila coś pieprzył o tym, że jego mama wczoraj była na randce. Nikt go tak naprawdę nie słuchał, ale potakiwałam mu, by nie myślał, że mam go w dupie, bo wiem jak to jest.
- Justin, podasz mi tą książkę? - Pokazałam palcem na podręcznik od geografii. Nie miałam jak się ruszyć, bo miałam robione loczki. Mój przyjaciel oczywiście się zgodził i szybko podał.
- Oo, coś wypadło. - Schylił się, by podnieść rzecz, która wypadła z mojego podręcznika. Podniósł się z otwartymi szeroko oczami. Podbiegła cała klasa, patrząc co ma w ręce. Ja przeglądałam strony w książce.
- Selena?! - Krzyknęła Tay zszokowana patrząc na to coś. Oderwałam wzrok od geografii. Spojrzałam na miny wszystkich osób z mojej klasy.
- O co wam chodzi? - Mówiłam zabierając z łatwością Bieberowi.
Zobaczyłam tam... to.
Znajdowałam się tam ja i Zayn. To było wtedy jak się razem uczyliśmy i zasnęliśmy. Tak, pamiętam. Ale tego, że się przytulaliśmy. Musieliśmy zrobić to nieświadomie. Ale kto zrobił to zdjęcie? Przecież nie Jacob, mój tata raczej też nie. Ojciec chłopaka na zdjęciu na pewno nie. Została... Trisha. Tak, to jest prawdopodobne. Cudownie, teraz będę mieć przesrane w szkole. Zastanawia mnie czemu włożyła mi to do podręcznika? Może właśnie to był jej plan, by wszyscy się dowiedzieli? W każdym razie, jak On dowie się, że inni już wiedzą, że spaliśmy razem w jednym domu (nikt ma nie mieć skojarzeń) to mnie zabije. Patrzyłam na to znieruchomiona, nie wiedząc co zrobić. Justin ocknął się, ale dalej był smutny. Nie mógł w to uwierzyć. Odszedł od nas i poszedł sobie na koniec.
- Ty i Zayn Malik śpicie ze sobą?! - Krzyknęła Lovato. Wszyscy zaczęli coś gadać do siebie na ucho.
- Nie... my nie śpimy razem! Nigdy! - Broniłam się, ale widząc ich twarze na pewno mi nie uwierzyli, choć ja mówiłam prawdę. Czułam się okropnie.
Juju był taki smutny. Płakał. Justin Bieber płakał.
I to przeze mnie. Wszystko moja wina.
Wstałam, a moje best friends zaczęły mnie osłaniać, by nikt mnie nie zabił. Tyle osób kocha Czarnowłosego. Wyszłam na korytarz, gdzie też niestety plotkowali.
- To oni ze sobą chodzą? Nie, przecież to niemożliwe! - Krzyczała do swoich przyjaciółek jakaś blondyna. Próbowałam się przedostać przez ten tłum plotkarzy z dziewczynami.
- Selena Emily Gomez! - Stanęła Tiffany. Najbardziej zakochana w Mulacie dziewczyna w szkole. Chodzi z nami do klasy, ale dziś jej nie było. Ona jest jakaś chora, że przyszła do szkoły tylko, bo dowiedziała się o tym zdjęciu? Na pewno to już było w internecie, więc nie dziwne, że się dowiedziała.
Położyła ręce na biodrach i patrzyła na mnie wzrokiem zabójcy. Biegła w moją stronę, więc ja z Demi i Taylor zaczęłyśmy uciekać. Czułam się jak w Piratach z Karaibów.
Czarnowłosy niedługo przyjdzie do szkoły i się już dowie o wszystkim.
Chcę umrzeć.
Udało nam się wyjść ze szkoły bez goniących nas ludzi.
- Dom?! Mieszkasz z tym Zaynem Malikiem?! Podobno on jest bogaty. - Fascynowała się Lovato. Potakiwałam lekko się uśmiechając. Zaczęły o wszystko wypytywać, odpowiadałam. Przecież i tak wszyscy już wiedzą. Przez tą drogę zauważyłam, że zaprowadziłam je pod mój dom.
- To jest ten dom?! - Pytały. Potaknęłam.
- Jaki piękny... jeszcze jaki wielki! - Patrzyły jakby to był raj. W sumie to był. Pośpieszałam je, bo chciały wejść, ale wiedziałam, że On może zaraz wrócić.
- No, już spadajcie! - Próbowałam je przegonić, ale na nic. - Jak Zayn nas tu zobaczy to będziemy martwe! - Narzekałam im. Ale one nie posłuchały mnie i podbiegły do bramy i dalej podziwiały. Mówiłam, by się uspokoiły i poszły.
- Błagam, proszę, idźcie już, błaaagam. - Skakałam z nerwów.
Poddały się i już chciały iść, gdy nagle zobaczyłam w oknie Trishę. Akurat teraz musiała wyjść... oczywiście.
- O, kto jest z Tobą? Wejdźcie! - Pomachała i otworzyła bramę. Dziewczyny oczywiście nie miały nic przeciwko. Chciałam zacząć krzyczeć na cały świat, że dziś nie przeżyje. Byłam zła na Trishę za to zdjęcie i jeszcze wpuściła je.
Chciałam rozwalić wszystko co żyje.
- Nie, one już idą! - Krzyczałam zdenerwowana.
- Gdzie tam idą... dopiero jak zjedzą z nami obiad to pójdą. - Uśmiechała się od ucha do ucha. Odwzajemniłam to nerwowo.
Weszłyśmy. Uspokoiłam się już trochę. Zaczęłyśmy jeść obiad. Swift teraz otrząsnęła się z Demi, że to ta sama kobieta, która przyniosła nam pizzę. Rozmawiały, a ja rozglądałam się czy Malik nie idzie.
- Selenko, chodź z nami pogadać. Mówimy teraz o Zaynie. - Zachichotała dorosła. Nie odezwałam się nic, tylko usiadłam na krześle. Blondynka oczywiście od razu zaczęła mówić, że się KIEDYŚ kochałam w Nim. Ona uwierzyły, że go już nie kocham. Ale tak nie jest. Jest za idealny. Ale trzeba udawać i być twardą.
Zaczęłyśmy normalnie już gadać, ale teraz o zwierzętach. Bardzo ciekawy temat, nie?
- Kochasz to, prawda? - Odezwał się Ktoś stojący w progu.
- Oh, synku, wróciłeś. - Uśmiechnęła się do niego mama.
Otworzyłam szeroko oczy i patrzyłam w dół. Miałam całe czerwone poliki. Czułam jego wzrok na sobie.
- Rozpuszczanie plotek Ci nie wystarczyło, więc musiałaś je tutaj przyprowadzić?! - Krzyknął. Zawsze był spokojny, nawet jak się kłóciliśmy, to mówił stonowanym tonem. Aż się wzdrygnęłam.
___________________
Udało się napisać. Dziękuję za tamte komentarze, naprawdę mnie podniosły na duchu. Będę kontynuowała pisanie, dzięki wam. Następny rozdział może po 7 komentarzach? Dziękuję jeszcze raz.
wtorek, 18 czerwca 2013
Rozdział piętnasty.
Gdy skończyłam pomagać, zasiedliśmy wszyscy do stołu. Było miło. Zapomniałam dodać, że jedliśmy w barze u mojego tatusia.
- A wiecie jakie Selenka miała przezwisko? - Powiedział mój tata jedząc. Wszyscy na niego spojrzeli.
- Ślimaczek Noah (czyt. Noa.) - Uśmiechnął się szeroko, a ja to odwzajemniłam. Babcia mnie tak nazywała, ponieważ była taka kreskówka kiedyś pod tytułem ,,Noah i Spark''. A ten ślimak o imieniu Noah był strasznie poniewierany, taki zagubiony. Tak jak ja, więc no.
Dowiedziałam się, że mój tata z ojcem Zayna byli razem w zespole. Szybko zaciągnęłyśmy ich na ,,scenę''.
Zaczęli śpiewać. Teraz się dowiedziałam jaki mój rodzic nawet w tym wieku ma wspaniały głos. Jeszcze jak śpiewał tą piosenkę to aż... nie wiem jak to określić. Można było się przy tej piosence uspokoić, wypłakać. Ich głosy... No to tatuśku, może pójdziemy do Mam Talent, hm?
- Każdego dnia, każdego dnia chciałbym Ci mówić... mówić jak Cię kocham, o kochanie... Każdego dnia, chciałbym widzieć z tobą zachód oraz wschód słońca. O słońce, kochaj mnie. Kooochaj mnie. Zalane deszczem ulice. Świecące o zachodzie słońce. Wszystko wokół nas... chcę to dzielić z tobą.
- Zayn, Zayn! - Krzyczałam mając 11 lat. Mieliśmy w klasie medytacje. Odwróciłeś się i uśmiechnąłeś się szeroko.
- Cii... - Puściłeś mi oczko. Uśmiechnęłam się do siebie. Lubiłam Cię. Ty mnie też.
- Zayn! Mam dla... - Biegłam mając już 13 lat. Chciałam Ci dać liścik w którym był rysunek. Dla Ciebie. Tylko.
- Malik! Chodź do nas! Mamy papieroski. - Uśmiechali się łobuzersko chłopaki, siedemnastolatkowie.
Uwielbiałeś ich, a tak na prawdę byłeś dla nich zwykłym szczylem, który im załatwi kolejne piwa i szlugi. Ale wiadomo. Starsi koledzy... trzeba mieć kim straszyć dresów. Popatrzyłam w twoją smutnym wzrokiem. Nigdy mnie dla nich nie olewałeś. Myślałam, że teraz też tego nie zrobisz. Pomyliłam się. Nawet na mnie nie spojrzałeś choć wiem, że słyszałeś. Poszedłeś bez słowa.
Podeszłam niewinnie do Ciebie. Siedziałeś z zeszytem w ręce. Pisałeś coś. Usiadłam obok na ławce bez słowa. Widziałam kątem oka, że mnie obserwujesz. Gdy ja na Ciebie patrzyłam, ty odwracałeś głowę. I na odwrót. Nie chcieliśmy spojrzeć sobie w oczy.
- Tak na prawdę nie nazywam Cię Zayn Malik. Nazywam Cię Duchem Lasu. - Mówiłam patrząc na podłogę już. Musiałam w końcu to powiedzieć. Nic nie odpowiedziałeś. Nie słuchałeś mnie na pewno. Była cisza. Niezręczna cisza.
- Zostawili Cię? - Odezwałam się w końcu. Zamknąłeś zeszyt.
- Możesz się nie odzywać? Nie lubię twojego głosu. Nienawidzę Ciebie i wszystkich z naszej klasy, ze szkoły, miasta. Nie lubię niczego. Nie odzywaj się, proszę. Tylko o to. - Wstałeś. No, to mnie uraziłeś.
- Ale... byliśmy przyjaciółmi. - Wydusiłam z Ciebie.
Parsknąłeś śmiechem.
- Przyjaciele. Co to słowo tak dokładniej znaczy? Nikt nie zasługuję już by być moim przyjacielem. Nie chcę przyjaciół. - Powiedziałeś ostro. Otworzyłam szerzej oczy. Dałam ci szybko do ręki mój rysunek, który narysowałam mając 13 lat. Popatrzyłeś chwilę, odszedłeś z nim. Myślałam już, że go zobaczysz, znów będzie jak dawniej czy coś. Po raz kolejny nie zgadłam. Po prostu myśląc, że już nie patrzę, wyrzuciłeś go do śmieci.
- Selenka, czemu płaczesz? - Ktoś położył rękę na moim ramieniu i ocknął mnie z moich wspomnień. Nawet nie zauważyłam, że jestem w łzach.
- Nie, nic, nic. Po prostu się wzruszyłam.
- A wiecie jakie Selenka miała przezwisko? - Powiedział mój tata jedząc. Wszyscy na niego spojrzeli.
- Ślimaczek Noah (czyt. Noa.) - Uśmiechnął się szeroko, a ja to odwzajemniłam. Babcia mnie tak nazywała, ponieważ była taka kreskówka kiedyś pod tytułem ,,Noah i Spark''. A ten ślimak o imieniu Noah był strasznie poniewierany, taki zagubiony. Tak jak ja, więc no.
Dowiedziałam się, że mój tata z ojcem Zayna byli razem w zespole. Szybko zaciągnęłyśmy ich na ,,scenę''.
Zaczęli śpiewać. Teraz się dowiedziałam jaki mój rodzic nawet w tym wieku ma wspaniały głos. Jeszcze jak śpiewał tą piosenkę to aż... nie wiem jak to określić. Można było się przy tej piosence uspokoić, wypłakać. Ich głosy... No to tatuśku, może pójdziemy do Mam Talent, hm?
- Każdego dnia, każdego dnia chciałbym Ci mówić... mówić jak Cię kocham, o kochanie... Każdego dnia, chciałbym widzieć z tobą zachód oraz wschód słońca. O słońce, kochaj mnie. Kooochaj mnie. Zalane deszczem ulice. Świecące o zachodzie słońce. Wszystko wokół nas... chcę to dzielić z tobą.
- Zayn, Zayn! - Krzyczałam mając 11 lat. Mieliśmy w klasie medytacje. Odwróciłeś się i uśmiechnąłeś się szeroko.
- Cii... - Puściłeś mi oczko. Uśmiechnęłam się do siebie. Lubiłam Cię. Ty mnie też.
- Zayn! Mam dla... - Biegłam mając już 13 lat. Chciałam Ci dać liścik w którym był rysunek. Dla Ciebie. Tylko.
- Malik! Chodź do nas! Mamy papieroski. - Uśmiechali się łobuzersko chłopaki, siedemnastolatkowie.
Uwielbiałeś ich, a tak na prawdę byłeś dla nich zwykłym szczylem, który im załatwi kolejne piwa i szlugi. Ale wiadomo. Starsi koledzy... trzeba mieć kim straszyć dresów. Popatrzyłam w twoją smutnym wzrokiem. Nigdy mnie dla nich nie olewałeś. Myślałam, że teraz też tego nie zrobisz. Pomyliłam się. Nawet na mnie nie spojrzałeś choć wiem, że słyszałeś. Poszedłeś bez słowa.
Podeszłam niewinnie do Ciebie. Siedziałeś z zeszytem w ręce. Pisałeś coś. Usiadłam obok na ławce bez słowa. Widziałam kątem oka, że mnie obserwujesz. Gdy ja na Ciebie patrzyłam, ty odwracałeś głowę. I na odwrót. Nie chcieliśmy spojrzeć sobie w oczy.
- Tak na prawdę nie nazywam Cię Zayn Malik. Nazywam Cię Duchem Lasu. - Mówiłam patrząc na podłogę już. Musiałam w końcu to powiedzieć. Nic nie odpowiedziałeś. Nie słuchałeś mnie na pewno. Była cisza. Niezręczna cisza.
- Zostawili Cię? - Odezwałam się w końcu. Zamknąłeś zeszyt.
- Możesz się nie odzywać? Nie lubię twojego głosu. Nienawidzę Ciebie i wszystkich z naszej klasy, ze szkoły, miasta. Nie lubię niczego. Nie odzywaj się, proszę. Tylko o to. - Wstałeś. No, to mnie uraziłeś.
- Przyjaciele. Co to słowo tak dokładniej znaczy? Nikt nie zasługuję już by być moim przyjacielem. Nie chcę przyjaciół. - Powiedziałeś ostro. Otworzyłam szerzej oczy. Dałam ci szybko do ręki mój rysunek, który narysowałam mając 13 lat. Popatrzyłeś chwilę, odszedłeś z nim. Myślałam już, że go zobaczysz, znów będzie jak dawniej czy coś. Po raz kolejny nie zgadłam. Po prostu myśląc, że już nie patrzę, wyrzuciłeś go do śmieci.
- Selenka, czemu płaczesz? - Ktoś położył rękę na moim ramieniu i ocknął mnie z moich wspomnień. Nawet nie zauważyłam, że jestem w łzach.
- Nie, nic, nic. Po prostu się wzruszyłam.
Odeszła Trisha. Wszyscy znów zasiedli do stołu. Tata Malika nalał mi wódki do szklanki, nie do kieliszka, do szklanki. Popatrzyłam na mojego rodzica. Potaknął głową. Było dziwne, że byłam niepełnoletnia i pozwolił mi się napić, jak kiedyś nawet nie mogłam nałożyć tuszu na rzęsy.
Stuknęliśmy wszyscy kieliszki oprócz oczywiście Jacoba, on pił colę. Wypiliśmy wszystko za jednym razem.
Strasznie się skrzywiłam.
- Dobra! - Wykrzyknął Yasir, tatuś dwóch nastolatków. Wszyscy potaknęli.
- Jedna z najmocniejszych. - Powiedziała spokojnie Trisha. Zgodzę się, była mocna. Wypiliśmy jeszcze kilka kieliszków już. Kręciło mi się w głowie strasznie.
Matka prosiła swojego starszego syna, by też coś nam zagrał. Ale znając go, jak zwykle odmówił.
- No taaaak... Czy ten słynny Zayn Malik mógłby śpiewać w TAKIM towarzystwie? - Wymachiwałam rękoma jak jakaś chora.
- Pijana jesteś? - Odezwał się mój tata szczerząc się do mnie. Zaprzeczałam śmiejąc się jak opętana.
Nastąpiła cisza, wypiłam jeszcze jeden kielich. Już same oczy mi się zamykały, obraz się zamazywał.
- Tato - oparłam się łokciem o jego ramię. - On. On mnie widzi jako wrzód na tyłku. - Plątał mi się język już, ale i tak każdy mnie zrozumiał. Malik podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Niedługo musimy się wyprowadzić. - Patrzyłam na Niego. Wszyscy też skierowali swój wzrok na Nim. Dopytywali go czy to prawda. On się zaczynał jąkać i zaprzeczać. Kłamca.
- Zaynie Maliku. Jesteś aż taki wspaniały? Jeśli jesteś... to w porządku jest ignorować innych? - Majaczyłam coś tam pod nosem, ale bardzo słyszalnie i patrzyłam w podłogę. Kiwałam się na boki. - Powiedziałeś, żebym nikomu nie mówiła, że razem mieszkamy. Ale co ja mam mówić ludziom? - Podniosłam głowę i patrzyłam na niego smutno. Patrzyliśmy sobie w oczy. - Ty złośliwcu! - Wstałam z krzesła i się prawie wywaliłam, chciałam mu dać w twarz, ale mój tata mnie złapał. On był spięty i czuł się niezręcznie. Patrzyłam na niego wzrokiem zabójcy.
- Pójdę już do domu. - Każdy mu pokiwał na zgodę. Każdy? Nie, bo ja nie. Ja natomiast wstałam znowu, ale nie miałam siły do niego iść, więc opadłam na krzesełko.
- Nie lubisz nikogo, nikogo nie słuchasz! Zawsze cyniczny, naśmiewający się z ludzi. Dobiera słowa, które sprawiają innym wielką przykrość. Nie cierpię go. Na prawdę!
Mówiłam patrząc raz na Jacoba, raz na Trishę, raz na podłogę i raz na Niego.
- Selena. Aż tak nie lubisz Zayna? - Zesmuciła się kobieta. - Na tych zawodach sportowych na prawdę dobrze razem wyglądaliście. Nie wiedziałam, że aż tak go nie lubisz. - Mówiła smutnym głosem.
-Zgadza się! Nienawidzę go! Trisha, Yasir, Jacob. Wszystkich was lubię.- Byłam słodka. - Ale nie lubię tego kogoś. - Nagle zmieniłam ton na poważniejszy i pokazałam palcem na Czarnowłosego. Był poważny, ale nagle się cicho zaśmiał. Spytał czy aby na pewno. Potwierdziłam swoje słowa z przekonaniem. Ale myślałam, że już nic na to nie odpowie.
- ,,Tak na prawdę nie nazywam Cię Zayn Malik. Nazywam Cię Duchem Lasu.'' - Powiedział. Otworzyłam szeroko oczy. On to pamięta? Jak to?
- ,,Śniłeś mi się prawie co noc, byłeś moim rycerzem na koniu. Byliśmy w lesie. Taki przystojny...'' - Mówił to z wczuciem.
Krzyknęłam na niego, by się zamknął. Ale on nie ustępywał.
- ,,Nie zwracałeś uwagi na mnie, na moje wielkie uczucia do Ciebie. Nawet nie wiesz ile nocy nie przespałam, mój duszku. Wiesz, w moich snach jesteś bardzo uroczy. - Śmiał się cytując moje słowa z młodości. Rzuciłam w niego bułką, więc się już uciszył. Wszyscy dopytywali o co chodzi. Patrzyłam na niego. Byłam tyci, tyci od zabicia tego idioty. Wyzywałam go pod nosem.
- Zapamiętywałeś to tylko, żeby teraz się ze mnie naśmiewać?
Wstałam. Już normalnie stałam. Spojrzał w dół.
- Mam inną pamięć niż wszyscy. Usłyszę, przeczytam coś tylko raz, już pamiętam to na całe życie. - Zrezygnowałam już z kłótni. Nie chciałam tego ciągnąć. Potakiwałam, potakiwałam i doszłam do blatu i oparłam się na nim. Nie miałam siły chodzić.
- Dobrze. Pamiętaj... wszystkie uczucie, którymi ciebie darzyłam, dawno wygasły! Pamiętaj! - Krzyczałam wymachując palcem. Uśmiechnął się pod nosem. Znów spytał czy na pewno. Znów potwierdziłam swoje słowa. Naflugałam mu tam jeszcze coś.
- Już się Ciebie nie boję! - Odeszłam od blatu i szłam w kierunku drzwi. Nic praktycznie nie widziałam. Wszystko było zamazane. Dosłownie. Upadłam. Wszyscy nagle wstali i podbiegli do mnie. Zamknęłam sobie spokojnie oczy i dałam im sobą pomiatać.
- Zayn, bierz ją na barana! - Krzyczała Trisha. Mój tato zaprzeczył i próbował mnie wziąć na plecy.
- Czemu ja? - Widziałam przez jedno oko leciutko otworzone jak protestuje.
Ja się tylko śmiałam z wszystkiego. Rodzic nie był na tyle silny i wysportowany, więc spadłam mu z pleców. Podbiegł do mnie jakiś chłopak. Może Mulat. Nie widziałam. Wziął mnie na barana. Nie protestowałam, bo już się czułam jakbym nie spała od 45 dni. Dosłownie. Szliśmy przez ulicę.
- Frajer... - Mówiłam pod nosem zasypiając prawie.
- Selena. Jesteś niesamowita. Jednak na końcu muszę cię już nosić na plecach, wygrałaś. - Mówił głośno i wyraźnie, ale byłam tak pijana, że nic nie zrozumiałam. Poprosiłam o powtórzenie.
- Powiedziałem, że Selena Gomez jest świetna. - Czułam opierając swój policzek o jego policzek, że się uśmiecha. Teraz zrozumiałam. Odwzajemniłam gest. Po jakichś 15 sekundach otworzyłam szeroko oczy i się jakby ocknęłam. Zaczęłam się drzeć czemu mnie ma na plecach. Dalej byłam pijana, ale jakoś tak już myślałam racjonalnie.
- Ej. Powiedziałaś, że pozbyłaś się wszelkich uczuć do mnie. - Obrócił głowę, by spojrzeć na mnie.
- Nawet jak tak, to co? - Spytałam zdziwiona.
- Twoje serce. Bije tak szybko i mocno. Czemu? W porządku? - Mówił to takim przejętym głosem i aż sie zatrzymał. Złapałam się za klatkę piersiową i nic nie odpowiedziałam. Nagle po chwili spojrzał na... moje piersi.
- Ale... To jest poważniejsze niż myślałem. - Przerwał. -Myślisz, że w ten sposób będziesz w stanie mieć dzieci i je wychowywać? - Uśmiechnął się łobuzersko. Na początku nie skumałam. Na początku.
- Ej Ty! - Krzyknęłam mocno go waląc w plecy, że wykrzywił się do przodu, a ja się niechcący puściłam rękoma i zaczęłam lecieć do tyłu, ale on dalej trzymał moje nogi. Wymachiwałam rękoma, by już być w normalnej pozycji, ale nie udawało mi się to. Leciałam do tyłu, próbował mi jakoś pomóc...
________________
Długo nie dodawałam rozdziału. Przepraszam, ale to już mi nie daje takiej frajdy jak na początku. Mam kompleksy. Zaczęłam czytać inne blogi, ciekawe i zobaczyłam jaką ciekawszą fabułę mają od mojej. Ale no, trudno. Sobie wybrałam, to sobie mam.
Dziękuję za tamte komentarze. Dodawajcie do obserwowanych i głosujcie w ankiecie kto jeszcze nie zagłosował. Jak coś to mój ask http://ask.fm/AngelikaPiotrowska234
środa, 12 czerwca 2013
Rozdział czternasty.
- Nie martw się! - Krzyczał biegnąc z tą pałeczką. Był bardzo daleko od Zayna. To moja wina...
Siedziałam na ziemi i trzymałam kciuki.
Justin próbował go dogonić. Nagle byli łeb w łeb.
- Jaki on szybki! Dawaj, Bieber! - Darli się uczniowie inni.
Faneczki Zayna krzyczały ,,Zayn Malik, Zayn Malik'', a nasza klasa ,,Justin Bieber''.
Trwała taka kłótnia, raz oni byli głośniej, raz my.
Wstałam, by mieć lepszy widok na goniących. Byłam smutna. Mój przyjaciel prześcignął go! Byli blisko mety, więc sędziowie odeszli od taśmy, aby nie przeszkadzać wygranemu przebiegnąć przez nią.
Wydawało się już, że Justin wygra! Był tak blisko! Jednak... Malik w ostatniej chwili się wziął w garść i przebiegł przez białą tasiemkę. Od razu jak się zatrzymał, podbiegły do niego wszystkie dziewczyny z jego klasy i jego przyjaciele. Wzięli go na ręce i wiwatowali. Okrążyli go całkowicie.
Widziałam uśmiech... szczery uśmiech. Ale u Biebsa nie.
Wszystko przeze mnie.
Założyłam szybko maskę tej maskotki i chciałam uciec, ale moja klasa zauważyła, że próbuje uciec.
- Selena! - Krzyknęła pewna dziewczyna i wszyscy do mnie podbiegli i zaczęli mnie bić po głowie.
- Nasza pizza! To przez Ciebie! - Walili mnie dalej. Gdy odeszli widziałam jak Jus leży na piasku i jęczy.
- Przegraliśmy... przegraliśmyyyy! - Czołgał się i krzyczał. Nagle podszedł do niego... Zayn. Wyciągnął do niego rękę. To takie kochane... i tak jestem zła.
- Wstawaj. - Powiedział krótko podnosząc go. Wydawało się, że ułoży się między innymi, ale Kidrauhl puścił szybko jego dłoń.
- Zaynie Maliku! Nie myśl, że wygrałeś! To wszystko przez... nauczycielkę. Wywaliła się! - Dyszał.
- To normalne, że jesteś taki głośny po porażce. - Uśmiechnął się On do Niego ironicznie. Odchodził powoli dumny z siebie.
Potem uśmiechnął się szerzej, ale tak szczerze. Zadowolony, że wygrał, co?
Weszłam do klasy, byliśmy już przebrani. Każdy się rozsiadł, był smutny.
- Nie będzie... pizzy. - Powiedziała ostro nasza nauczycielka. Każdy jęknął głośno.
- No dlaczeeeego? - Narzekali. Ja się tylko schowałam jak na mnie nie patrzyli. Weszłam do szafki.
Miałam wyrzuty sumienia, ale nie chciałam, by mnie zabili.
- Nauczycielko! Ale to nie nasza wina... to Ty upadłaś i zniszczyłaś wszystko, proszę pani. - Odezwała się jakaś dziewczyna. Chyba się wkurzyła i gwizdnęła palcami. Wstała, bo zawsze hałasuje jak wstaje.
- Cisza! Zaraz jak wstałam, podałam to do Seleny, nie do mnie te marudzenia. - Broniła się.
Przegryzłam wargę nerwowo. Była cisza.
- A właśnie... gdzie ona jest? - Ktoś krzyknął wstając, bo słyszałam skrzypienie krzesła. Złapałam się za głowę i modliłam się, by mnie nie znaleźli. Każdy wstał i zaczął chodzić po klasie.
Nagle ktoś otworzył szafkę.
- Tu jest! - Podbiegli do mnie i wyciągnęli mnie stamtąd siłą. Usadzili mnie tak porządnie na krzesło, a ja tylko się zasłoniłam rękoma. Czułam ich wzrok na sobie.
Darli się na mnie, że niby ich zdradziłam, że to moja wina. Wiem to, ludzie! Nie musicie mnie bardziej dołować...
- Zamkniecie się, hm? - Wstał spod ławki Jus. - Selena mogła się zdekoncentrować.
Podbiegł do mnie i usiadł.
- Sel... - Złapał mnie za dłoń. Spojrzałam na niego. - Przepraszam... Powinienem bardziej wyciągnąć rękę. Ale niestety jestem za mały, więc moje ręce też. Przepraszam. - Mówił słodko, próbował zrzucić winę na siebie. Kochane... Uśmiechnęłam się do niego.
Przytulił się do mojej ręki i dalej przepraszał. Ale to już jest chore, więc wyrwałam się z jego objęć.
- Ale powinnaś nam postawić pizzę. - Byli dalej przy swoim. Myślałam, że odpuszczą jedną, głupią pizzę. No błagam...
Już chciałam się poddać i się zgodzić, ale w progu nagle zjawiła się kobieta.
- Ja wam postawię! - Weszła z uśmiechem do środka. Za nią, nie wiem dlaczego, stał dyrektor.
- Trisha? Co ty tu robisz? - Wstałam zaskoczona.
Dalej się uśmiechała wyciągając telefon i zamawiając trzy duże pizze. Gdy się rozłączyła usiadła na ławce.
- Byliście wszyscy dziś świetni. Nie wiecie jak dobrze się bawiłam... dziękuję. - Schowała telefon i uśmiechała się dalej. Wszystko było ok, ale nagle nauczycielka spytała kim jest owa kobieta.
- To jest ma... - Chciał powiedzieć dyrek ,,mama Zayna'', ale Ona szybko przerwała. - Jestem fanką Seleny. - Zaczęła się śmiać. Chciałam jej podziękować, bo gdyby się dowiedzieli, że to matka Malika to bym miała przesrane...
Uśmiechnęłam się do niej szeroko.
Zajadaliśmy się tym oto wyśmienitym jedzeniem jak szaleni. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Była miła atmosfera.
Potem zrobiliśmy sobie razem zdjęcie. Ja, Trisha, nauczycielka i klasa.
Wieczorem nie było tak fajnie i dobrze.
Zakwasy dały o sobie znać. Nienawidzę zakwasów!
Położyłam się na łóżku, wyciągnęłam nogi to przodu i próbowałam sama się masować.
- Aj, wszystko mnie boli... - Jęczałam, jakbym miała zaraz zacząć ryczeć. Postanowiłam pójść po jakieś plastry czy coś, więc zeszłam na dół. Dalej narzekałam na swój ból i gadałam sama do siebie.
- Nie śpisz jeszcze? - Powiedział ktoś. Teraz zauważyłam, że Zayn stoi przy oknie i wygląda sobie.
Zatrzymałam się więc. Podeszłam niewinnie. Odpowiedziałam, że nie. To chyba oczywiste. Lekko się uśmiechnęłam. Popatrzyłam przez okno i zorientowałam się jaki tu jest piękny widok za oknem.
- Spaliłaś się? Na słońcu... - Mówił patrząc w telefon. Zapomniałam, że schodzi mi skóra z pleców, z twarzy. Za dużo na tym głupim gorącu się siedzi, to się ma. Zakryłam ręką twarz.
- Naprawdę... dałaś z siebie wszystko.
- Mówiłam Ci, że dam z siebie wszystko. - Odpowiedziałam szybko.
Zesmutniałam przypominając sobie, że to przeze mnie przegraliśmy. - Jesteś z siebie pewnie dumny... jesteś świetny we wszystkim.
- Racja... jestem jeszcze dobry w koszykówce i świetnie tańczę. - Przewijał piosenki i gadał.
- Ale skromny... - Wypowiedziałam to zdanie sarkastycznie i westchnęłam. Trwała długa cisza. Co on takiego widział w tym telefonie? Jakieś może gołe babki. Facetów to kręci.
- Dlaczego podałaś mi pałeczkę? - Przerwał ciszę. Otworzyłam szeroko oczy. Nie wiedziałam co powiedzieć. Więc nic się nie odezwałam.
- Nieźle się pewnie nacierpiałaś przez kolegów z klasy, co? - Uśmiechnął się pod nosem. Potaknęłam tylko.
Zaczęłam nagle mówić, że jego mama przyszła do nas i kupiła nam pizzę. Co chwila szczerzyłam się mówiąc mu to. Zdziwił się, że przyszła. Chociaż obiecała, że przyjdzie, więc nie powinien być zaskoczony.
- Typowe dla niej... nikt jej nie powstrzyma. W innych rodzinach to dzieci lub ojcowie sprawiają problemy, a tu... moja mama. -
Westchnął chowając telefon. Nareszcie...
Uśmiechnęłam się lekko.
- Przesadzasz... Ja ją lubię. Nawet bardzo. Dziś przyszła, jak mówiłam, kupiła pizzę i zrobiła sobie z nami zdjęcie. Jeszcze mi kibicowała... Byłam szczęśliwa. - Oparłam się o ławę, która była obok okna. Widziałam jak Zayn się lekko uśmiechnął.
- Wiesz... nigdy nie miałam mamy, która by tak zrobiła, nie miałam okazji. Umarła bardzo młodo. Znaczy... mój tata i babcia przychodzili, ale to nie to samo jak mama przyjdzie ci pogratulować. Ale nic im nie mów. Poczują się zawiedzeni, jeśli się dowiedzą. - Spojrzałam przez okno smutnym wzrokiem, dalej się uśmiechając. Po chwili spojrzałam na niego. Też był jakiś taki... przygnębiony. Miał łzy w oczach... naprawdę. Ja nie żartuję.
- Ale dziś poczułam, że moja, nie twoja, tylko moja mama przyszła. - Westchnęłam. Pogadaliśmy jeszcze chwilę. Było miło.
Poradził mi bym poszła się położyć i posmarowała się żelem. Odmówiłam. Musiałam iść pomóc z obiadem.
- Muszę iść pomóc.
- Powinnaś odpocz...
- Chciał powiedzieć coś, ale zrezygnował. Spuścił głowę, a ja się uśmiechnęłam sama do siebie. - Idź pomagać. Skoro tu mieszkasz, to się przydasz do czegoś. - Udawał obojętnego, ale martwi się. Ja wiem, że pod tym zimnym draniem jest troskliwy i kochany chłopak. Teraz już tak.
Wstał z okna. Chciał już iść do swojego pokoju, ale się zatrzymał.
- Ej. A to, za co byłaś dziś przebrana... to co to było? - Przekrzywił głowę.
- Aaa... to był Stinky ass. Po naszemu to pierdzący tyłeczek. - Zaczęłam się śmiać. Zaczęłam tańczyć, który zawsze ten tyłeczek tańczy. Wyglądało to jakbym robiła kaczuszki, ale jeszcze tyłeczek do tego. Ale skończyłam, bo zobaczyłam, że Malik patrzy na mnie jak na zwykłą idiotkę, która zachowuje się jak 4-latek. Jeszcze trochę potańcowałam, żeby nie było.
Myślałam, że odpowie mi jakimś chamskim tekstem.
- To... było słodkie. - Powiedział niby słodkie słowa, ale chłodno. Poszedł...
_____________________
Chyba zrezygnuje z tego bloga... nie wychodzi mi już całkowicie pisanie. Pewnie niektórzy z was napiszą ,,Nie usuwaj bloga!'', by mnie pocieszyć czy coś... Smutne.
Ale liczę na krytykę/opinię. A nie tylko ,,Świetne, następny rozdział dodawaj!''. -,-
Siedziałam na ziemi i trzymałam kciuki.
Justin próbował go dogonić. Nagle byli łeb w łeb.
- Jaki on szybki! Dawaj, Bieber! - Darli się uczniowie inni.
Faneczki Zayna krzyczały ,,Zayn Malik, Zayn Malik'', a nasza klasa ,,Justin Bieber''.
Trwała taka kłótnia, raz oni byli głośniej, raz my.
Wstałam, by mieć lepszy widok na goniących. Byłam smutna. Mój przyjaciel prześcignął go! Byli blisko mety, więc sędziowie odeszli od taśmy, aby nie przeszkadzać wygranemu przebiegnąć przez nią.
Wydawało się już, że Justin wygra! Był tak blisko! Jednak... Malik w ostatniej chwili się wziął w garść i przebiegł przez białą tasiemkę. Od razu jak się zatrzymał, podbiegły do niego wszystkie dziewczyny z jego klasy i jego przyjaciele. Wzięli go na ręce i wiwatowali. Okrążyli go całkowicie.
Widziałam uśmiech... szczery uśmiech. Ale u Biebsa nie.
Wszystko przeze mnie.
Założyłam szybko maskę tej maskotki i chciałam uciec, ale moja klasa zauważyła, że próbuje uciec.
- Selena! - Krzyknęła pewna dziewczyna i wszyscy do mnie podbiegli i zaczęli mnie bić po głowie.
- Nasza pizza! To przez Ciebie! - Walili mnie dalej. Gdy odeszli widziałam jak Jus leży na piasku i jęczy.
- Przegraliśmy... przegraliśmyyyy! - Czołgał się i krzyczał. Nagle podszedł do niego... Zayn. Wyciągnął do niego rękę. To takie kochane... i tak jestem zła.
- Wstawaj. - Powiedział krótko podnosząc go. Wydawało się, że ułoży się między innymi, ale Kidrauhl puścił szybko jego dłoń.
- Zaynie Maliku! Nie myśl, że wygrałeś! To wszystko przez... nauczycielkę. Wywaliła się! - Dyszał.
- To normalne, że jesteś taki głośny po porażce. - Uśmiechnął się On do Niego ironicznie. Odchodził powoli dumny z siebie.
Potem uśmiechnął się szerzej, ale tak szczerze. Zadowolony, że wygrał, co?
Weszłam do klasy, byliśmy już przebrani. Każdy się rozsiadł, był smutny.
- Nie będzie... pizzy. - Powiedziała ostro nasza nauczycielka. Każdy jęknął głośno.
- No dlaczeeeego? - Narzekali. Ja się tylko schowałam jak na mnie nie patrzyli. Weszłam do szafki.
Miałam wyrzuty sumienia, ale nie chciałam, by mnie zabili.
- Nauczycielko! Ale to nie nasza wina... to Ty upadłaś i zniszczyłaś wszystko, proszę pani. - Odezwała się jakaś dziewczyna. Chyba się wkurzyła i gwizdnęła palcami. Wstała, bo zawsze hałasuje jak wstaje.
- Cisza! Zaraz jak wstałam, podałam to do Seleny, nie do mnie te marudzenia. - Broniła się.
Przegryzłam wargę nerwowo. Była cisza.
- A właśnie... gdzie ona jest? - Ktoś krzyknął wstając, bo słyszałam skrzypienie krzesła. Złapałam się za głowę i modliłam się, by mnie nie znaleźli. Każdy wstał i zaczął chodzić po klasie.
Nagle ktoś otworzył szafkę.
- Tu jest! - Podbiegli do mnie i wyciągnęli mnie stamtąd siłą. Usadzili mnie tak porządnie na krzesło, a ja tylko się zasłoniłam rękoma. Czułam ich wzrok na sobie.
Darli się na mnie, że niby ich zdradziłam, że to moja wina. Wiem to, ludzie! Nie musicie mnie bardziej dołować...
- Zamkniecie się, hm? - Wstał spod ławki Jus. - Selena mogła się zdekoncentrować.
Podbiegł do mnie i usiadł.
- Sel... - Złapał mnie za dłoń. Spojrzałam na niego. - Przepraszam... Powinienem bardziej wyciągnąć rękę. Ale niestety jestem za mały, więc moje ręce też. Przepraszam. - Mówił słodko, próbował zrzucić winę na siebie. Kochane... Uśmiechnęłam się do niego.
Przytulił się do mojej ręki i dalej przepraszał. Ale to już jest chore, więc wyrwałam się z jego objęć.
- Ale powinnaś nam postawić pizzę. - Byli dalej przy swoim. Myślałam, że odpuszczą jedną, głupią pizzę. No błagam...
Już chciałam się poddać i się zgodzić, ale w progu nagle zjawiła się kobieta.
- Ja wam postawię! - Weszła z uśmiechem do środka. Za nią, nie wiem dlaczego, stał dyrektor.
- Trisha? Co ty tu robisz? - Wstałam zaskoczona.
Dalej się uśmiechała wyciągając telefon i zamawiając trzy duże pizze. Gdy się rozłączyła usiadła na ławce.
- Byliście wszyscy dziś świetni. Nie wiecie jak dobrze się bawiłam... dziękuję. - Schowała telefon i uśmiechała się dalej. Wszystko było ok, ale nagle nauczycielka spytała kim jest owa kobieta.
- To jest ma... - Chciał powiedzieć dyrek ,,mama Zayna'', ale Ona szybko przerwała. - Jestem fanką Seleny. - Zaczęła się śmiać. Chciałam jej podziękować, bo gdyby się dowiedzieli, że to matka Malika to bym miała przesrane...
Uśmiechnęłam się do niej szeroko.
Zajadaliśmy się tym oto wyśmienitym jedzeniem jak szaleni. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Była miła atmosfera.
Potem zrobiliśmy sobie razem zdjęcie. Ja, Trisha, nauczycielka i klasa.
Wieczorem nie było tak fajnie i dobrze.
Zakwasy dały o sobie znać. Nienawidzę zakwasów!
Położyłam się na łóżku, wyciągnęłam nogi to przodu i próbowałam sama się masować.
- Aj, wszystko mnie boli... - Jęczałam, jakbym miała zaraz zacząć ryczeć. Postanowiłam pójść po jakieś plastry czy coś, więc zeszłam na dół. Dalej narzekałam na swój ból i gadałam sama do siebie.
- Nie śpisz jeszcze? - Powiedział ktoś. Teraz zauważyłam, że Zayn stoi przy oknie i wygląda sobie.
Zatrzymałam się więc. Podeszłam niewinnie. Odpowiedziałam, że nie. To chyba oczywiste. Lekko się uśmiechnęłam. Popatrzyłam przez okno i zorientowałam się jaki tu jest piękny widok za oknem.
- Spaliłaś się? Na słońcu... - Mówił patrząc w telefon. Zapomniałam, że schodzi mi skóra z pleców, z twarzy. Za dużo na tym głupim gorącu się siedzi, to się ma. Zakryłam ręką twarz.
- Naprawdę... dałaś z siebie wszystko.
- Mówiłam Ci, że dam z siebie wszystko. - Odpowiedziałam szybko.
Zesmutniałam przypominając sobie, że to przeze mnie przegraliśmy. - Jesteś z siebie pewnie dumny... jesteś świetny we wszystkim.
- Racja... jestem jeszcze dobry w koszykówce i świetnie tańczę. - Przewijał piosenki i gadał.
- Ale skromny... - Wypowiedziałam to zdanie sarkastycznie i westchnęłam. Trwała długa cisza. Co on takiego widział w tym telefonie? Jakieś może gołe babki. Facetów to kręci.
- Dlaczego podałaś mi pałeczkę? - Przerwał ciszę. Otworzyłam szeroko oczy. Nie wiedziałam co powiedzieć. Więc nic się nie odezwałam.
- Nieźle się pewnie nacierpiałaś przez kolegów z klasy, co? - Uśmiechnął się pod nosem. Potaknęłam tylko.
Zaczęłam nagle mówić, że jego mama przyszła do nas i kupiła nam pizzę. Co chwila szczerzyłam się mówiąc mu to. Zdziwił się, że przyszła. Chociaż obiecała, że przyjdzie, więc nie powinien być zaskoczony.
- Typowe dla niej... nikt jej nie powstrzyma. W innych rodzinach to dzieci lub ojcowie sprawiają problemy, a tu... moja mama. -
Uśmiechnęłam się lekko.
- Przesadzasz... Ja ją lubię. Nawet bardzo. Dziś przyszła, jak mówiłam, kupiła pizzę i zrobiła sobie z nami zdjęcie. Jeszcze mi kibicowała... Byłam szczęśliwa. - Oparłam się o ławę, która była obok okna. Widziałam jak Zayn się lekko uśmiechnął.
- Wiesz... nigdy nie miałam mamy, która by tak zrobiła, nie miałam okazji. Umarła bardzo młodo. Znaczy... mój tata i babcia przychodzili, ale to nie to samo jak mama przyjdzie ci pogratulować. Ale nic im nie mów. Poczują się zawiedzeni, jeśli się dowiedzą. - Spojrzałam przez okno smutnym wzrokiem, dalej się uśmiechając. Po chwili spojrzałam na niego. Też był jakiś taki... przygnębiony. Miał łzy w oczach... naprawdę. Ja nie żartuję.
- Ale dziś poczułam, że moja, nie twoja, tylko moja mama przyszła. - Westchnęłam. Pogadaliśmy jeszcze chwilę. Było miło.
Poradził mi bym poszła się położyć i posmarowała się żelem. Odmówiłam. Musiałam iść pomóc z obiadem.
- Muszę iść pomóc.
- Powinnaś odpocz...
- Chciał powiedzieć coś, ale zrezygnował. Spuścił głowę, a ja się uśmiechnęłam sama do siebie. - Idź pomagać. Skoro tu mieszkasz, to się przydasz do czegoś. - Udawał obojętnego, ale martwi się. Ja wiem, że pod tym zimnym draniem jest troskliwy i kochany chłopak. Teraz już tak.
Wstał z okna. Chciał już iść do swojego pokoju, ale się zatrzymał.
- Ej. A to, za co byłaś dziś przebrana... to co to było? - Przekrzywił głowę.
- Aaa... to był Stinky ass. Po naszemu to pierdzący tyłeczek. - Zaczęłam się śmiać. Zaczęłam tańczyć, który zawsze ten tyłeczek tańczy. Wyglądało to jakbym robiła kaczuszki, ale jeszcze tyłeczek do tego. Ale skończyłam, bo zobaczyłam, że Malik patrzy na mnie jak na zwykłą idiotkę, która zachowuje się jak 4-latek. Jeszcze trochę potańcowałam, żeby nie było.
Myślałam, że odpowie mi jakimś chamskim tekstem.
- To... było słodkie. - Powiedział niby słodkie słowa, ale chłodno. Poszedł...
_____________________
Chyba zrezygnuje z tego bloga... nie wychodzi mi już całkowicie pisanie. Pewnie niektórzy z was napiszą ,,Nie usuwaj bloga!'', by mnie pocieszyć czy coś... Smutne.
Ale liczę na krytykę/opinię. A nie tylko ,,Świetne, następny rozdział dodawaj!''. -,-
środa, 5 czerwca 2013
Rozdział trzynasty.
Weszłam do mojej klasy, była godzina wychowawcza.
- Musimy zniszczyć inne klasy i wygrać! Musimy, rozumiecie? Postaracie się, prawda?! - Krzyczała nauczycielka. Nikt nie okazywał żadnych emocji, prócz niej. Pytała dlaczego nie chcemy wygrać, żebyśmy trochę dali entuzjazmu.
- Ale... co będziemy z tego mieli? - Powiedział nagle Justin. Ona spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- No co? My będziemy ryzykować życie i nic nie będziemy z tego mieć? - Wstał. Ocknęła się w końcu.
- Jak wygramy... te trzy konkurencje to... postawię wam pizzę! - Wykrzyknęła, a nagle każdy zaczął krzyczeć, ja też. Lubię darmową pizzę.
- Wygramy, na pewno!
Wyszliśmy klasą na boisko, przebraliśmy się w stroje do wf-u. Ćwiczyli wszyscy prócz Justina. Było to trochę niesprawiedliwe. On wykonywał każdemu polecenia, a pani siedziała sobie na ławce i słuchała muzyki. Pouczał nas, a sam by pewnie nie pobiegł z pałeczką sztafetową.
- Jeśli będziecie tacy słabi, tak bardzo słabi i wasz start będzie spóźniony, to to nie wyjdzie! - Wymachiwał tą pałeczką dalej. Powaga zeszła mu z twarzy, gdy spojrzał na mnie.
- Selena. Chodź tu, kochanie. - Mówił słodkim głosem. Zrobiłam co kazał.
Złapał moją dłoń, otworzył ją i włożył mi pałeczkę do tej dłoni.
- Jeśli przekazujesz tą pałkę musisz... nie, lewą ręką, nie. - Uczył mnie jakby jak mam trzymać. Niby się nie wydaje trudne trzymanie głupiej pałki w ręce. A jednak...
Po kilku minutach męczarni.
- Nasza Selenka jest świetna! Spróbujmy jeszcze raz. - Uśmiechał się szeroko.
- Nie ma lepszej komedii od tego. - Mówił nagle ktoś za mną.
Patrzył na nas od... ilu?
Otworzyłam szeroko oczy i wypadła mi z rąk spocona już żółta pałka. Jus podszedł do niego wolnym krokiem.
- Zamiast nas oglądać i kraść naszą strategię, może byś ćwiczył ze swoją klasą! - Stanął w miejscu i patrzył na niego złym wzrokiem. Malik zaczął mu się śmiać. On tak słodko wygląda jak się śmieje.
- To wy jakąś strategię macie? - Złożył ręce na klatce piersiowej. Mój przyjaciel odpowiedział mu sarkastycznym śmiechem.
- Zayn... tylko nie płacz jak wygramy. - Był przekonany, że wygramy. A potem będzie zonk. Gryzłam nerwowo wargę i patrzyłam na to wszystko.
- Moja klasa nie jest zainteresowana zawodami. Mamy ważniejsze sprawy na głowie. Ale twoja klasa na pewno wygra. - Mówił dalej Malik. Chciałam coś powiedzieć, ale dokładnie nie wiem co.
- Więc chodzi ci o to, że uczestniczenie w tych zawodach to głupota i dlatego, że my jesteśmy głupi, wygramy? Przegiąłeś...
Wkurzył się zdejmując swoją bluzę. Wszyscy od razu zaczęli go przytrzymywać, ja też. Słyszałam jak tamten mówił ,,Beznadzieja''. Puściłam więc go i podeszłam do Zayna.
- Co jest beznadziejne? - Patrzyłam na niego zła. Przekrzywił lekko głowę i spytał o co mi chodzi.
Westchnęłam i ścisnęłam pięści. Justin się uspokoił.
- Dlaczego dawanie z siebie wszystkiego jest beznadziejne? Nie będziesz się starał, więc wygramy? A tak poza tym... cała szkoła gra. My jesteśmy przeciwko was, więc wasza klasa też gra. I Justin jest dobry w sporcie, szybko biega! Nie wiesz o tym, dlatego tak mówisz? Tylko dlatego, że myślisz, że przegrasz. Tchórz! Ale słyszałam, że przegrany kogut pieje głośniej. - Uśmiechnęłam się pod nosem. Wkurzył się, że nazwałam go tchórzem i kogutem.
- Kogut? Kogut?! - Krzyczał widocznie zły. Też byłam zła... bardziej niż on, to pewne. Potwierdziłam jego słowa. Zmarszczył brwi i patrzył na mnie jak na największego wroga. Przegryzłam tylko wargę.
Poszedł sobie, my już też.
Gdy wróciłam do domu zastałam pusty dom. Weszłam do swojego pokoju.
Tam zobaczyłam ciasto na talerzyku i wielki napis ,,Gratulacje dla Seleny! KOCHAMY CIĘ!''. Uśmiechnęłam się sama do siebie szeroko i nagle zza łóżka wyskoczył mój tata, mama i ojciec chłopaków. Przytuliłam ich mocno i dziękowałam. Pytali o 34 rzeczy naraz. Było to miłe, ale też wkurzające.
- Wiedziałam, że dasz radę, kochanie. Jestem taka dumna, ooo... - Mówiła Trisha wyjmując bluzkę z Rihanną. Prawie się poryczałam ze szczęścia.
Riri jest moją boginią. Zaczęłam jej dziękować tysiąc razy. To bardzo kochane.
Wieczorem rozmawialiśmy wszyscy już o zawodach.
- To ty zamierzasz przyjść na te zawody? Mamo, błagam... - Jęczał Zayn leżąc na kanapie. Jego rodzicielka i tak upierała się, że przyjdzie. Mi to różnicy nie robiło.
Wstałam około 6:45. Naszykowałam się do szkoły, zjadłam coś i wyszłam.
Siedziałam już potem z Demi i Taylor w takiej oddzielnej sali. Nie lekcyjnej, tylko takiej gdzie można się przebrać, pogadać, odrobić lekcję. Ubrałam się na maskotkę szkolną. Nie było widać nic mojego. Nawet włosów, więc nikt mnie nie poznał. Wyszłam na zewnątrz, bo zaraz miały być zawody. Dalej w tym stroju.
Zauważyłam Czarnowłosego. Uśmiechnęłam się chytrze. Wykorzystałam to, że mnie nie rozpozna i podeszłam i klepnęłam go w dupę. Tak, zrobiłam to. Odwrócił się i zaczął jęczeć. Zaśmiałam się i zaczęłam uciekać. Pech chciał, że musiałam się potknąć i on mnie złapał i usadził na ławce.
- Kim ty jesteś? - Trzymałam mocno głowę maskotki, by mi jej nie zdjął i nie skapnął się, że to ja to zrobiłam. Niestety... był silniejszy. Zobaczył moją głowę. Otworzył szeroko oczy. Ja się zaczęłam denerwować i robić minę pobitego psa. Patrzył na mnie złowrogim, bardzo złowrogim wzrokiem.
- Ty idiotko! - Mówił łapiąc w dłoń mój policzek i targając nim. Jęczałam, bolało. Puścił po chwili, dalej był wściekły. Rzucił we mnie głową tej maskotki. Bolało, bo dostałam w głowę.
Westchnął i odszedł.
Nie wiem jak mogłam zrobić taką głupotę. Nienawidzi mnie jeszcze bardziej.
Weszłam już na boisko. Byłam maskotką. Pierwszą konkurencją było bieganie w workach. Nasza klasa wygrała!
Drugą konkurencją było przepychanie linii. Trochę to trwało. Ja zachowywałam się jak idiotka, skakałam, krzyczałam, żeby dali radę, by ciągnęli. Wstydu sobie narobiłam, bo Zayn na mnie patrzył, bo on nie uczestniczył w tych pierwszych zawodach. Tak samo ja i Demi.
- Damy radę! Musimy dać radę! - Krzyczała nauczycielka cała spocona. Przegrywaliśmy prawie. Ktoś z naszej grupy, tuż-tuż przekraczał linię, ale Biebs wziął się w garść i mooocno pociągnął. Nasza konkurencja upadła. Od razu wskoczyłam na ramiona Justinowi i zaczęliśmy krzyczeć.
- Udało się, udało się!
Jak tak się przytulałam, spojrzałam na chwilę na Zayna. Patrzył na mnie i Jusa.
Nie wiem czy był zły, smutny, a może... zazdrosny?! Zayn, zazdrosny. Zayn Malik zazdrosny. Nareszcie! Parsknął śmiechem cichym i przewrócił oczami.
- Proszę dać mi listę uczniów biorących udział w wyścigu. - Krzyknął dyrektor szkoły. Wyczytał moje imię, więc szybko poszłam się przebrać. Byłam podekscytowana. Jak wróciłam zobaczyłam Kidrauhla siedzącego obok rozgrzewającego się Malika.
- Myślisz, że wygrasz? Nie musisz się rozgrzewać. Najszybszym zawodnikiem jestem. Najlepszy na końcu. - Przechwalał się.
- Dobrze. - Odpowiedział krótko Zayn wiążąc sznurówki. Czyli oni razem się ścigają? Świetnie. Los jest niesprawiedliwy. Czemu akurat oni musieli razem?!
Taylor już ustawiała się, by gonić się z Amandą z klasy ,,mądrych dzieciaków''. Poszłam jej kibicować.
Zaczęły biec, ja z Demi krzyczałyśmy i skakałyśmy najgłośniej i najwyżej z wszystkich ludzi zgromadzonych.
Spojrzałam w prawo i widziałam, że Justin, Zayn i sędziowie dwaj idą na linię. Bo potem ja dam Jusowi przedmiot ten i on walczy z Malikiem.
Taylor przekazała pałeczkę nauczycielowi szybciej niż jej rywalka. Na szczęście. Teraz nauczyciele się ścigali. Poszłam szybko się ustawić, bo zaraz mi dadzą i ja muszę się ścigać. Czułam swój wzrok Mulata na mnie. Widziałam jak się uśmiecha ironicznie patrząc na mnie.
Nasza wychowawczyni potknęła się i upadła. Zaczęłam drzeć się, by wstawała i biegła. Jej przeciwnik był na przodzie.
- Nauczycielko! Szybko! Błagam, szybko! - Krzyczałam jakbym miała zaraz się popłakać. Wychowawca naszych rywali był już blisko MOJEJ przeciwniczki. Darłam się jeszcze głośniej.
Nagle wstała... co za zbawienie.
- No nie! To się nie uda... - Krzyczała Demi zdenerwowana. Pan Ravel dobiegał już, ale nagle Ona rzuciła mi pałkę. Rzuciła. Teraz czy wygramy zależy ode mnie czy złapię, czy nie!
Podskoczyłam bardzo, bardzo wysoko. Wszyscy zaczęli krzyczeć, piszczeć. Kate już biegła. Złapałam. Złapałam! Udało się.
Zaczęłam biec ile sił w nogach, by ją dogonić. Byłam daleko, ale jak się spięłam to byłam nagle tuż-tuż za nią. Byłam uśmiechnięta od ucha do ucha
- Selena! Selena! Biegnij! Skarbie, biegnij do mnie! - Krzyczał podskakując Justin. Jego przeciwnik, Zayn patrzył na niego jak na idiotę. On stał spokojnie, jakby mu to wszystko zwisało. W sumie chyba to była prawda.
Biegłam, biegłam, biegłam, zagryzłam wargę i prześcignęłam ją! PRZEŚCIGNĘŁAM!
Już mnie kolka łapała, ale nie mogłam się poddać. Chcę wygrać.
Chłopak, któremu miałam podać już się przygotowywał. Jego przeciwnik tak samo.
Wyciągnęli obydwoje rękę.
Przepraszam Zayn, ale zwycięstwo należy się naszej klasie. Justin. Wierzę, że wygrasz to.
Chwila... Zayn przemienia się miejscami z Justinem? Komu mam podać? Chwila, czemu Zayn ma żółta, tak jak nasza drużyna koszulkę? Nie wiem co robić. Zayn patrzy na mnie. Patrzy na mnie z uśmiechem. Pierwszy raz. Zayn wyciąga do mnie rękę! Biegnę, biegnę i podaje Jemu piłkę. Nie Justinowi. Zaynowi! Ale on unika mojej dłoni. Teraz zauważyłam, że to tylko moja wyobraźnia. Wszyscy stali na swoich miejscach.
Malik wybiegł, a ja zatrzymałam się dalej z pałeczką w ręce.
- Głupia. - Mówił pod nosem przebiegając obok mnie. Wszyscy zaczęli krzyczeć.
- Selena! Selena! Dawaj pałkę, pałka! - Krzyczała osoba, której miałam podać. Szybko się ocknęłam i mu dałam.
Wszystko zniszczyłam.
______________
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale nie miałam czasu, niedługo koniec roku, trzeba się wziąć w garść. Ostatnio weny nie mam. Ale mam nadzieję, że CAŁKOWICIE nie zniszczyłam tego rozdziału.
Następny będzie po 6 komentarzach. Kocham.
- Musimy zniszczyć inne klasy i wygrać! Musimy, rozumiecie? Postaracie się, prawda?! - Krzyczała nauczycielka. Nikt nie okazywał żadnych emocji, prócz niej. Pytała dlaczego nie chcemy wygrać, żebyśmy trochę dali entuzjazmu.
- Ale... co będziemy z tego mieli? - Powiedział nagle Justin. Ona spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- No co? My będziemy ryzykować życie i nic nie będziemy z tego mieć? - Wstał. Ocknęła się w końcu.
- Jak wygramy... te trzy konkurencje to... postawię wam pizzę! - Wykrzyknęła, a nagle każdy zaczął krzyczeć, ja też. Lubię darmową pizzę.
- Wygramy, na pewno!
Wyszliśmy klasą na boisko, przebraliśmy się w stroje do wf-u. Ćwiczyli wszyscy prócz Justina. Było to trochę niesprawiedliwe. On wykonywał każdemu polecenia, a pani siedziała sobie na ławce i słuchała muzyki. Pouczał nas, a sam by pewnie nie pobiegł z pałeczką sztafetową.
- Jeśli będziecie tacy słabi, tak bardzo słabi i wasz start będzie spóźniony, to to nie wyjdzie! - Wymachiwał tą pałeczką dalej. Powaga zeszła mu z twarzy, gdy spojrzał na mnie.
- Selena. Chodź tu, kochanie. - Mówił słodkim głosem. Zrobiłam co kazał.
Złapał moją dłoń, otworzył ją i włożył mi pałeczkę do tej dłoni.
- Jeśli przekazujesz tą pałkę musisz... nie, lewą ręką, nie. - Uczył mnie jakby jak mam trzymać. Niby się nie wydaje trudne trzymanie głupiej pałki w ręce. A jednak...
Po kilku minutach męczarni.
- Nasza Selenka jest świetna! Spróbujmy jeszcze raz. - Uśmiechał się szeroko.
- Nie ma lepszej komedii od tego. - Mówił nagle ktoś za mną.
Patrzył na nas od... ilu?
Otworzyłam szeroko oczy i wypadła mi z rąk spocona już żółta pałka. Jus podszedł do niego wolnym krokiem.
- Zamiast nas oglądać i kraść naszą strategię, może byś ćwiczył ze swoją klasą! - Stanął w miejscu i patrzył na niego złym wzrokiem. Malik zaczął mu się śmiać. On tak słodko wygląda jak się śmieje.
- To wy jakąś strategię macie? - Złożył ręce na klatce piersiowej. Mój przyjaciel odpowiedział mu sarkastycznym śmiechem.
- Zayn... tylko nie płacz jak wygramy. - Był przekonany, że wygramy. A potem będzie zonk. Gryzłam nerwowo wargę i patrzyłam na to wszystko.
- Moja klasa nie jest zainteresowana zawodami. Mamy ważniejsze sprawy na głowie. Ale twoja klasa na pewno wygra. - Mówił dalej Malik. Chciałam coś powiedzieć, ale dokładnie nie wiem co.
- Więc chodzi ci o to, że uczestniczenie w tych zawodach to głupota i dlatego, że my jesteśmy głupi, wygramy? Przegiąłeś...
Wkurzył się zdejmując swoją bluzę. Wszyscy od razu zaczęli go przytrzymywać, ja też. Słyszałam jak tamten mówił ,,Beznadzieja''. Puściłam więc go i podeszłam do Zayna.
- Co jest beznadziejne? - Patrzyłam na niego zła. Przekrzywił lekko głowę i spytał o co mi chodzi.
Westchnęłam i ścisnęłam pięści. Justin się uspokoił.
- Dlaczego dawanie z siebie wszystkiego jest beznadziejne? Nie będziesz się starał, więc wygramy? A tak poza tym... cała szkoła gra. My jesteśmy przeciwko was, więc wasza klasa też gra. I Justin jest dobry w sporcie, szybko biega! Nie wiesz o tym, dlatego tak mówisz? Tylko dlatego, że myślisz, że przegrasz. Tchórz! Ale słyszałam, że przegrany kogut pieje głośniej. - Uśmiechnęłam się pod nosem. Wkurzył się, że nazwałam go tchórzem i kogutem.
- Kogut? Kogut?! - Krzyczał widocznie zły. Też byłam zła... bardziej niż on, to pewne. Potwierdziłam jego słowa. Zmarszczył brwi i patrzył na mnie jak na największego wroga. Przegryzłam tylko wargę.
Poszedł sobie, my już też.
Gdy wróciłam do domu zastałam pusty dom. Weszłam do swojego pokoju.
Tam zobaczyłam ciasto na talerzyku i wielki napis ,,Gratulacje dla Seleny! KOCHAMY CIĘ!''. Uśmiechnęłam się sama do siebie szeroko i nagle zza łóżka wyskoczył mój tata, mama i ojciec chłopaków. Przytuliłam ich mocno i dziękowałam. Pytali o 34 rzeczy naraz. Było to miłe, ale też wkurzające.
- Wiedziałam, że dasz radę, kochanie. Jestem taka dumna, ooo... - Mówiła Trisha wyjmując bluzkę z Rihanną. Prawie się poryczałam ze szczęścia.
Riri jest moją boginią. Zaczęłam jej dziękować tysiąc razy. To bardzo kochane.
Wieczorem rozmawialiśmy wszyscy już o zawodach.
- To ty zamierzasz przyjść na te zawody? Mamo, błagam... - Jęczał Zayn leżąc na kanapie. Jego rodzicielka i tak upierała się, że przyjdzie. Mi to różnicy nie robiło.
Wstałam około 6:45. Naszykowałam się do szkoły, zjadłam coś i wyszłam.
Siedziałam już potem z Demi i Taylor w takiej oddzielnej sali. Nie lekcyjnej, tylko takiej gdzie można się przebrać, pogadać, odrobić lekcję. Ubrałam się na maskotkę szkolną. Nie było widać nic mojego. Nawet włosów, więc nikt mnie nie poznał. Wyszłam na zewnątrz, bo zaraz miały być zawody. Dalej w tym stroju.
Zauważyłam Czarnowłosego. Uśmiechnęłam się chytrze. Wykorzystałam to, że mnie nie rozpozna i podeszłam i klepnęłam go w dupę. Tak, zrobiłam to. Odwrócił się i zaczął jęczeć. Zaśmiałam się i zaczęłam uciekać. Pech chciał, że musiałam się potknąć i on mnie złapał i usadził na ławce.
- Kim ty jesteś? - Trzymałam mocno głowę maskotki, by mi jej nie zdjął i nie skapnął się, że to ja to zrobiłam. Niestety... był silniejszy. Zobaczył moją głowę. Otworzył szeroko oczy. Ja się zaczęłam denerwować i robić minę pobitego psa. Patrzył na mnie złowrogim, bardzo złowrogim wzrokiem.
- Ty idiotko! - Mówił łapiąc w dłoń mój policzek i targając nim. Jęczałam, bolało. Puścił po chwili, dalej był wściekły. Rzucił we mnie głową tej maskotki. Bolało, bo dostałam w głowę.
Westchnął i odszedł.
Nie wiem jak mogłam zrobić taką głupotę. Nienawidzi mnie jeszcze bardziej.
Weszłam już na boisko. Byłam maskotką. Pierwszą konkurencją było bieganie w workach. Nasza klasa wygrała!
Drugą konkurencją było przepychanie linii. Trochę to trwało. Ja zachowywałam się jak idiotka, skakałam, krzyczałam, żeby dali radę, by ciągnęli. Wstydu sobie narobiłam, bo Zayn na mnie patrzył, bo on nie uczestniczył w tych pierwszych zawodach. Tak samo ja i Demi.
- Damy radę! Musimy dać radę! - Krzyczała nauczycielka cała spocona. Przegrywaliśmy prawie. Ktoś z naszej grupy, tuż-tuż przekraczał linię, ale Biebs wziął się w garść i mooocno pociągnął. Nasza konkurencja upadła. Od razu wskoczyłam na ramiona Justinowi i zaczęliśmy krzyczeć.
- Udało się, udało się!
Jak tak się przytulałam, spojrzałam na chwilę na Zayna. Patrzył na mnie i Jusa.
Nie wiem czy był zły, smutny, a może... zazdrosny?! Zayn, zazdrosny. Zayn Malik zazdrosny. Nareszcie! Parsknął śmiechem cichym i przewrócił oczami.
- Proszę dać mi listę uczniów biorących udział w wyścigu. - Krzyknął dyrektor szkoły. Wyczytał moje imię, więc szybko poszłam się przebrać. Byłam podekscytowana. Jak wróciłam zobaczyłam Kidrauhla siedzącego obok rozgrzewającego się Malika.
- Myślisz, że wygrasz? Nie musisz się rozgrzewać. Najszybszym zawodnikiem jestem. Najlepszy na końcu. - Przechwalał się.
- Dobrze. - Odpowiedział krótko Zayn wiążąc sznurówki. Czyli oni razem się ścigają? Świetnie. Los jest niesprawiedliwy. Czemu akurat oni musieli razem?!
Taylor już ustawiała się, by gonić się z Amandą z klasy ,,mądrych dzieciaków''. Poszłam jej kibicować.
Zaczęły biec, ja z Demi krzyczałyśmy i skakałyśmy najgłośniej i najwyżej z wszystkich ludzi zgromadzonych.
Spojrzałam w prawo i widziałam, że Justin, Zayn i sędziowie dwaj idą na linię. Bo potem ja dam Jusowi przedmiot ten i on walczy z Malikiem.
Taylor przekazała pałeczkę nauczycielowi szybciej niż jej rywalka. Na szczęście. Teraz nauczyciele się ścigali. Poszłam szybko się ustawić, bo zaraz mi dadzą i ja muszę się ścigać. Czułam swój wzrok Mulata na mnie. Widziałam jak się uśmiecha ironicznie patrząc na mnie.
Nasza wychowawczyni potknęła się i upadła. Zaczęłam drzeć się, by wstawała i biegła. Jej przeciwnik był na przodzie.
- Nauczycielko! Szybko! Błagam, szybko! - Krzyczałam jakbym miała zaraz się popłakać. Wychowawca naszych rywali był już blisko MOJEJ przeciwniczki. Darłam się jeszcze głośniej.
Nagle wstała... co za zbawienie.
- No nie! To się nie uda... - Krzyczała Demi zdenerwowana. Pan Ravel dobiegał już, ale nagle Ona rzuciła mi pałkę. Rzuciła. Teraz czy wygramy zależy ode mnie czy złapię, czy nie!
Podskoczyłam bardzo, bardzo wysoko. Wszyscy zaczęli krzyczeć, piszczeć. Kate już biegła. Złapałam. Złapałam! Udało się.
Zaczęłam biec ile sił w nogach, by ją dogonić. Byłam daleko, ale jak się spięłam to byłam nagle tuż-tuż za nią. Byłam uśmiechnięta od ucha do ucha
- Selena! Selena! Biegnij! Skarbie, biegnij do mnie! - Krzyczał podskakując Justin. Jego przeciwnik, Zayn patrzył na niego jak na idiotę. On stał spokojnie, jakby mu to wszystko zwisało. W sumie chyba to była prawda.
Biegłam, biegłam, biegłam, zagryzłam wargę i prześcignęłam ją! PRZEŚCIGNĘŁAM!
Już mnie kolka łapała, ale nie mogłam się poddać. Chcę wygrać.
Chłopak, któremu miałam podać już się przygotowywał. Jego przeciwnik tak samo.
Wyciągnęli obydwoje rękę.
Przepraszam Zayn, ale zwycięstwo należy się naszej klasie. Justin. Wierzę, że wygrasz to.
Chwila... Zayn przemienia się miejscami z Justinem? Komu mam podać? Chwila, czemu Zayn ma żółta, tak jak nasza drużyna koszulkę? Nie wiem co robić. Zayn patrzy na mnie. Patrzy na mnie z uśmiechem. Pierwszy raz. Zayn wyciąga do mnie rękę! Biegnę, biegnę i podaje Jemu piłkę. Nie Justinowi. Zaynowi! Ale on unika mojej dłoni. Teraz zauważyłam, że to tylko moja wyobraźnia. Wszyscy stali na swoich miejscach.
Malik wybiegł, a ja zatrzymałam się dalej z pałeczką w ręce.
- Głupia. - Mówił pod nosem przebiegając obok mnie. Wszyscy zaczęli krzyczeć.
- Selena! Selena! Dawaj pałkę, pałka! - Krzyczała osoba, której miałam podać. Szybko się ocknęłam i mu dałam.
Wszystko zniszczyłam.
______________
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale nie miałam czasu, niedługo koniec roku, trzeba się wziąć w garść. Ostatnio weny nie mam. Ale mam nadzieję, że CAŁKOWICIE nie zniszczyłam tego rozdziału.
Następny będzie po 6 komentarzach. Kocham.
Subskrybuj:
Posty (Atom)