środa, 8 maja 2013

Rozdział ósmy.

Zastanawiałam się dość długo, aż Tay pomachała mi ręką przed oczami.
- A, ja mieszkam sobie w... mieszkaniu, kolegi, mojego ojca. - Wydukałam. 
- W mieszkaniu twojego kolegi oj... co?! Po kolei! - Krzyknęła Demi, ale nauczycielka ją uciszyła. Ja spojrzałam na Zayna, który też na mnie patrzył. Pewnie obawiał się, że powiem im, ale nie. Ja nie jestem taka jak on. Ciekawe, jaki on jest w środku. Może wcale nie jest taki szorstki. 
- Mój tata, ma kolegę, prawda... I ten kolega ma dom! I my tam mieszkamy, rozumiesz? - Mówiłam powoli. 
Ona dalej nie rozumiała chyba. 

Machnęłam rezygnując. Dalej siedziałam patrząc ukradkiem na Zayna. Ominęła mnie jedynka z trudem tak na marginesie, ponieważ pani wybierała do odpowiedzi, patrzyła na mnie, ale wybrała Miley. Dobrze jej tak. Może nie jest taka idealna jak Malikowi się wydaję. 
Niestety... Dostała piątkę. Z plusem! Gdy odeszła od tablicy Zayn się do niej lekko uśmiechnął. Palanty dwa. Pomińmy to. 
Lekcja się dłużyła i dłużyła. Spojrzałam raz do tyłu i zobaczyłam uśmiechniętego Justina. Powoli mnie on zabija swoją głupotą. 
Podszedł do mnie i dziewczyn i usiadł. Jak gdyby nigdy nic. Nie ważne. 
Nareszcie lekcja minęła, a ja pusto w zeszycie mam, chociaż było tyle pisania, no cóż. 
Zayn poszedł do swoich kolegów. Tak, tak, on ma kolegów. Też mnie to dziwiło, że ma jakieś inne życie poza nauką. 
Ja natomiast poszłam umówić się z nauczycielką, że zostanę po lekcjach by się pouczyć. Zgodziła się. Justin, niestety, też się zgłosił. 
Kolejna lekcja, biologia łatwo przyszła, łatwo poszła. 
Teraz zostaję z Justinem i bandą kujonów, brzydkich, oczywiście po lekcjach. 
Usiadłam z przodu otwierając książkę, za mną Jus. Próbował mnie zdekoncentrować, ale się nie dałam. Gadał jakieś głupoty, a ja się po cichu śmiałam, jak to ja. 
Cisza była. 
Nagle ja zaczęłam śmiać się na cały głos. Bez przyczyny. Ja już wiem, że ze mną jest coś nie tak, a mówię na Justina. Gadam sama do siebie, śmieję się z byle czego.
Kujony się na mnie wydarły lekko mówiąc, żebym zamknęła się, lecz ja jeszcze chwilę się śmiałam i do mnie dołączył Justin. Tylko to sobie wyobrazić... 
Gdy się już uspokoiłam położyłam głowę na książce i zaczęłam pojękiwać. Nie wiedziałam sama czemu mam się uczyć. Wstałam energicznie, rozejrzałam się, pani nie było. Wyszła pewnie sobie zapalić fajeczkę. 
Chodziłam po korytarzu, by poszukać gdzie uczą się teraz najmądrzejsi uczniowie w szkole. Może, bym coś zobaczyła czego się uczą. Jednak na marne. Stanęłam za murkiem i z góry patrzyłam i rozglądałam się co robią. Zauważyłam nagle Zayna. Jakoś się zbytnio nie zaskoczyłam. Obserwowałam ich wszystkich. 
- Zayn... Pomógłbyś mi? - Powiedziała do niego jakaś ładna dziewczyna. Otworzyłam szeroko oczy, gdy wziął od niej szybko, dosłownie migiem ćwiczenia, oddał jej po 4, 5 sekundach? Kim on jest. 
Powiedziała do niego słodkim głosem ,,Dziękuję''. Przegryzłam wargę z nerwów. Byłam zazdrosna. Westchnęłam, oparłam swoją brodę o mur, o który się opierałam łokciami. Wyszłam, usiadłam na ławce w korytarzu i myślałam, ale nagle szedł Malik po schodach. Gdy mnie zobaczył przekręcił oczami, szedł, szedł i zatrzymał się zakręcając butelkę. 
- Uczysz się? - Powiedział patrząc na mnie. 
- A co boisz się? - Powiedziałam poruszając brwiami, a on prychnął śmiechem.
 - Jeśli masz zamiar mnie nosić, to już ćwicz, chłopczyku, ćwicz... - Powiedziałam tupiąc nogą. Westchnął cicho, napił się wody szybko. 
- Idziesz do domu? 
Uśmiechnęłam się do siebie jak głupia. Chce ze mną iść do domu! To jest... wspaniałe, Jezu, Jezu. On może mnie kocha, jednak? 
Już miałam się zgodzić, ale Bieber zszedł szybko po schodach, niszcząc tą chwilę. Biegł krzycząc moje imię. 
- Czekaj na dole. - Szepnęłam do Malika pokazując głową na Justina, on poszedł po drugich schodach obojętny. 
Przyjaciel podszedł do mnie. Jęknęłam cicho. Ostatnio co chwila jęczę. Jestem zboczona. 
- Szukałem Cię, wiesz?! - Krzyknął pełen uśmiechu. Spojrzał na mnie, ja patrzyłam dalej w schody, którymi wyszedł On. Biebs też tam spojrzał. 
- Oh, ten gościu znowu od Ciebie coś chce?! Ja mu pokażę. - Mówił patrząc dalej na schody. 
- Co? Nie, nie, ja muszę już iść, oddaj mi mój plecak. - Mówiłam odrywając w końcu wzrok od obiektu tamtego. On się nie zgodził, złapał mnie pod ramię i powiedział. 
- Chodźmy! Komu w drogę temu czas! - I zaczął ciągnąc mnie. Szarpałam się chwilę, ale się poddałam. Wyszliśmy inną drogą. Zayn może już nie czekał. 
Wsiedliśmy do tramwaju, a On dalej trzymał mój plecak. Co chwila coś gadał, a ja się martwiłam, że zobaczy gdzie mieszkam i będzie klops. Mówiłam co chwila, by oddał mi plecak, bo wysiadam, ale on się nie zgadzał i mówił, że odprowadzi mnie i inne takie. Nagle, gdy był przystanek, pociągnęłam szybko plecak, wybiegłam szybko z tramwaju, a za mną od razu drzwi się zamknęły, więc Jus nie mógł wyjść. 
- Przepraszam! Miłej podróży! - Krzyknęłam machając, a on walił w okno. Ale chwilę potem się uspokoił usiadł i smutał. 
Szłam przez ciemną ulicę, sama.  
- Nawet nie zaczekał, jak mu kazałam. Muszę teraz sama wracać. - Mówiłam do siebie. Nagle z krzaków wyszedł mężczyzna, w płaszczu, okularach przeciwsłonecznych, był stary. Spojrzałam na niego, on na mnie. Już miał rozwiązywać płaszcz, a pewnie wiadomo, że tam nic nie było. Zaczęłam machać nogami jak opętana i krzyczeć.
- Nie waż się tego zrobić! Nie rób tego! - Nagle bucik wypadł mi z buta obok niego. Już miał ruszać, by go wziąć, ale krzyknęłam, że to prezent. Byłam przerażona. Ale on był szybszy, wziął buta i zaczął uciekać. Zaczęłam go gonić i krzyczeć. 
- Tylko tam spojrzysz raz i dam Ci spokój. - Mówił biegnąc. Zaczęłam jęczeć i krzyczeć, że nie chcę! 
On biegł dalej i dalej.
- Tylko raz?! Dobrze! - Krzyknęłam sama, nie wiedząc jak mogłam się zgodzić. On się zatrzymał.
- Nie możesz zamknąć oczu! - Powiedział donośnym tonem, a ja przytaknęłam. Zaczął już rozwiązywać, ale krzyknęłam. Spytał co się stało. 
- Ja... muszę się przygotować. - Powiedziałam stanowczo wymachując ręką.
Zgodził się, a ja się odwróciłam. Westchnęłam głośno, klepnęłam się po policzkach. Nie byłam już przerażona, ale... nie wiedziałam co robić. Nie chciałam tego widzieć. Przeszły mnie ciarki. 
- Co tak długo... 1,2... - Mówił rozwiązując. Przegryzłam wargę. 
- ... 3. - Nagle mi się ciemno zrobiło przed oczami. Ktoś mnie do siebie przytulił i odwrócił w swoją stronę, bym nie widziała. Przełknęłam głośno ślinę, gdy ten ktoś mi odkrył oczy i mnie przyciągnął bardziej do siebie. 
Spojrzałam w górę. Był to Zayn. Też na mnie patrzył. Czułam jak motylki latały po moim brzuchu jak szalone. Teraz byłam przerażona co się dzieję. Uśmiechnęłam się sama do siebie. 

__________________________________
I jak? Trochę spędziłam przy tym rozdziale, trudno. Mam nadzieję, że nie był najgorszy na całym świecie! Głosujcie w ankiecie po prawej stronie, no... Uwielbiam każdy komentarz. 

5 komentarzy:

  1. Super rozdział czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny, dawaj następny : )

    http://believedreamforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tu chyba nie musze nic więcej mówić, bo znasz moją opinię. (:
    Oczywiście rozdział wspaniały. <3
    Proszę zrób jak najszybciej taki rozdział, gdzie Selena będzie w końcu z Zaynem.

    OdpowiedzUsuń
  4. dawaj następny. :D

    OdpowiedzUsuń