sobota, 4 maja 2013

Rozdział siódmy.

Gdy już się umyłam i ogólnie, wyszłam i spojrzałam na Zayna, który szedł z moim ukochanym misiem. Przestraszyłam się i szybko wpadłam do pokoju, by uniknąć jego głupich uwag, że jestem dziecinna, ale nie udało się, bo wszedł do miejsca, gdzie się w tym momencie znajdywałam.
- Twój... przyjaciel. Zapomniałaś go z samochodu. - Powiedział rzucając na łóżku pana Stasia. Ja się nic nie odezwałam, tylko ruszyłam do mojego ,,przyjaciela''.
- Oryginalny pokój. - Powiedział opierając się o drzwi i rozglądając się po CAŁYM różowym pokoju. Zatrzymał swój wzrok na mnie. Ja się też na niego patrzyłam. Patrzył tak chamsko, ale i tak był seksowny.
- Ten pokój był Jacoba, ale przez kogoś teraz jego łóżko, biurko... zostały jego graty przeniesione do mojego pokoju. - Mówił składając ręce na klatce piersiowej i naciskając słowo ,,mojego''.
- Przepraszam. - Powiedziałam cicho.
- Jeśli przepraszasz, to skończysz co chwila na mnie patrzeć jak na jakiegoś Boga? Denerwujesz mnie.
- Z czym? - Wydusiłam, zabolało mnie to.
- Ze swoją głupotą. Nie nawidzę głupich ludzi. - Powiedział podnosząc brew.
- A, jeszcze raz Cię ostrzegam, że masz nie robić zamieszania w szkole z powodu, że mieszkasz ze mną w jednym domu.
Spojrzałam na niego z obrzydzeniem. Usiadłam na krześle i patrzyłam na moje paznokcie. Westchnęłam cicho. Powiedziałam mu, by się nie martwił.
- Jeśli ktoś się dowie, to JA będę miała większe problemy. - Powiedziałam patrząc na niego z lękiem.
Uśmiechnął się pod nosem, odkleił się od drzwi i powiedział ciche ,,Dobranoc'' i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Wypuściłam głośno powietrze, ukazując ulgę. Padłam tyłem na łóżko.
Patrzyłam chwilę na sufit.

Stoję w progu, Ty sobie swobodnie idziesz. Patrzę, czy mnie widzisz. Droga wolna. Jestem ubrana w przeciwsłoneczne, płaszcz, mam mocno pomalowane usta, jak tajna agentka.
Mam poduszkę w ręce, ona posługuję mi się jako broń.
- Już nie żyjesz! - Krzyczę robiąc salto jak w ,,Matrixie''. Rzucam w Ciebie poduszką, a Twoje jakże przepiękne włosy niszczą się. Wznoszę się nad podłogę, patrzę na Twoją biedną twarzyczkę, nagle znikąd w mojej dłoni pojawia się druga poduszka. Rozszerzam ręce by były w poziomie. Ty jesteś przerażony, schylasz się niewinnie. Puszczam Ci oczko i śmieję się po cichu. Daję ci w mordę, jakże piękną, poduszką, a Ty upadasz. Leci Ci krew z nosa. Staję już na podłodze normalnie.
- Aa... Krew mi leci. - Mówisz wycierając się co chwila.
- Oj, jakże mi przykro. Nie chciałam się tak daleko posunąć. Ale już nic nie mogę na to poradzić. - Uśmiechnęłam się chytrze. Wszystko jest w takim zwolnionym tempie. Jak w jakimś śnie.

Chwila to sen? Tak, niestety, nie potrafiłabym dać mu w twarz, nie mam na tyle odwagi. Westchnęłam i jęknęłam.
- Nie cierpię takich bystrych chłopaków jak Ty! - Krzyknęłam sama do siebie. Nagle w moich drzwiach pojawił się Zayn w mokrych włosach i ręcznikiem na ramieniu. Od razu zeskoczyłam z przerażenia z łóżka i schowałam się jęcząc krótko. Zobaczyłam, że kiwa głową na boki, wychodząc z pokoju.
- Ale wstyd... - Powiedziałam do siebie szepcząc. Coś jest ze mną nie tak, skoro gadam do siebie? Mniejsza. Przegryzłam nerwowo wargę, bijąc się po głowę lekko. Wzięłam moje picie, która Trisha mi naszykowała i napiłam się. Gdy skończyłam niespodziewanie... beknęłam. Szybko zaczęłam nerwowo klaskać, by.... Sama nie wiem dlaczego. Pewnie to usłyszał, wstyd. Kolejny raz sobie wstydu narobiłam. Przecież jest w pokoju obok. W pewnym momencie przestałam o tym myśleć. Wstałam, włączyłam radio. 
Leciała piosenka Jennifer Lopez ,,Let's Get Loud''. Wyobraziłam sobie nagle, że tańczę z Zaynem tak jak oni tu. 
Tańczyłam sama ze sobą do tej piosenki, chociaż nie wyglądało to jak cha cha, tylko jak... coś a'la taniec Justina, którym mnie rozbawił do łez. 
Gdy skończyłam spojrzałam w lustro. 
- Obudź się Selena... - Powiedziałam do siebie, stukając palcem w lustro.
- Przecież powiedział, że Cię nie lubi i że go denerwujesz. - Westchnęłam cicho i położyłam się spać, wyłączając po drodze radio. 

- Śniadanie! - Krzyknęłam siedząc już w kuchni z Trishą, tatą i Jacobem. Mama chłopaków poprosiła, bym poszła obudzić Zayna. Zaczął mnie ściskać brzuch. Pierwszy raz zobaczę jak śpi? Zobaczę jego pokój? Wow, za dużo wyzwań jak na dziś. 
Poszłam po schodach, zapukałam do jego drzwi i ujrzałam Mulata, który leżał z zamkniętymi oczami, ale nie spał, bo się... ruszał? Tak, chyba mogę tak ująć. Nie, po prostu kiwał głową leciutko na boki. 
- Oo... Jak słodko. - Powiedziałam szepcząc. Podeszłam bliżej, ale nagle on się zerwał, jak chciałam go dotknąć za ramię i szturchnąć. 
- Nie dotykaj mnie! Już idę. - Mówił zakładając kapcie. Westchnęłam cicho, po raz kolejny mnie zranił. To naprawdę boli. Zeszłam za nim, powoli. 
- O już jesteście. Selena, trudno było go obudzić, prawda? - Powiedziała ich mama. Uśmiechnęłam się do niej. 
- Nie było trudno, bo nie spał. - Zaśmiałam się siadając naprzeciwko Zayna, a on tylko przewrócił oczami. Nie mogłam uwierzyć, że jem z nim w jednym pomieszczeniu śniadanie... Spojrzałam na niego, on nagle na mnie, ja szybko zaczęłam jeść unikając niezręcznej sytuacji. On je tosty z dżemem? Trzeba zapamiętać ; Geniusze jedzą dżem! 
Obserwowałam każdy jego ruch, ale gdy wypuścił powietrze i spojrzał na mnie od razu znowu zaczęłam szybko jeść. Pomyślałam po kilku sekundach, że już na mnie nie patrzy, więc podniosłam głowę, ale i tak on na mnie patrzył zabójczym wzrokiem i się nagle zakrztusiłam, bo byłam pewna, że nie patrzy, a tu wpadka. Zaczęłam kasłać, tata podał mi wody, kiwnęłam głową w ramach wdzięczności i się szybko napiłam. 
Mrs. Malik spytała mnie czy wszystko dobrze. Potaknęłam uspokajając się, przeszło już. 
- Miałeś rację, jest bardzo głupia. - Mówił Jacob patrząc na Zayna. Otworzyłam szeroko oczy, ale spojrzałam w dół. 
- Uważaj... Zayn. Ty go tego nauczyłeś?! - Krzyknęła Trisha. 
- Co? - Powiedział zdekoncentrowany, odrywając się od książki od niemieckiego. 
- Ty znowu przy tej książce! Ile można się uczyć? - Powiedziała gryząc grzankę. On wstał zasuwając swoje krzesło. 
- Wyjdę do szkoły pierwszy. 
- Selena pójdzie z Tobą! - Krzyknęła, a ja otworzyłam szeroko jeszcze raz oczy i przełknęłam głośno ślinę. Zaczęłam nerwowo bawić się palcami, gdy Ona się do mnie uśmiechnęła, a Zayn patrzył na nią jakby chciał ją teraz udusić. Powiedziała jeszcze, że ja nie wiem jak się idzie do szkoły. On natomiast wziął swój plecak na jedno ramię. Nie wiedziałam jakie władają mną uczucia. Z jednej strony chciałam z nim iść, ale z drugiej bałam się go jakby. Jak Zayn wyszedł, jego mama powiedziała mi, żebym go dogoniła, ja wykonałam rozkaz, wzięłam swoją torbę i pomachałam im otwierając drzwi. Wyszłam. Szukałam go wzrokiem. Znalazłam! Zaczęłam go gonić i krzyczeć, by zaczekał, ale on niewzruszony szedł dalej. Zaczęłam biec jeszcze szybciej i za bardzo się rozpędziłam i obiłam się o jego plecak. Bolało, przyznam. 
Jęknęłam cicho i stanęłam obok niego. 
- Tylko dziś idziemy razem do szkoły. Jeśli ktoś nas zobaczy... będzie jeszcze bardziej kłopotliwie. - Westchnął chowając ręce do kieszeni i idąc dalej, bo ja się zatrzymałam. Idiota. 
Przeklnęłam po cichu i dogoniłam go. 
- Nie mów nikomu, że idziemy raz...
- Wiem! Pamiętam to wszystko już na pamięć. - Powiedziałam dość głośno przerywając mu. 
- A w szkole udawaj, że mnie nie znasz. 
- Powiedziałam, że wiem! - Krzyknęłam tupiąc nogami. Wkurzał mnie już tym i ranił dalej. 
- Idziemy oddzielnie. - Powiedział idąc przede mną, a ja dalej stałam zła w miejscu. Boże, jak on mi ostatnio działa na nerwy. Myśli, że jest Bogiem? No... w sumie jest. Mniejsza z tym! 
On szedł przodem, ja trochę dalej z tyłu. Ruszyłam tak ręką, udawając, że go biję, ale się uspokoiłam, gdy zaczął się rozglądać. Dalej byłam zdenerwowana na niego, schyliłam głowę, zamknęłam oczy, nagle wpadłam znów na niego. 
- O czym Ty myślisz? - Mówił poprawiając swój plecak, który przez przypadek jak na niego wpadłam, strąciłam z jego ramion. 
- Nie twój interes! - Krzyknęłam stając naprzeciwko niego. On patrzył tylko dalej na mnie. Spytałam, a raczej wykrzyczałam, czemu tak patrzy i czemu się zatrzymał skoro mieliśmy iść razem, a On zaczekał. 
- Kto czeka? Nie czekam. 
- Czemu jesteś taki zmienny?! - Znów krzyknęłam.
- Jesteś niska. Nie jest Ci ciężko iść za mną? Masz krótkie nogi. - A ja spojrzałam na swoje stopy nagle. 
- Jeśli będziemy się tak co chwila zatrzymywać, to później nie wiń mnie, że się spóźniłaś. Idź przede mną. - Powiedział szybko. Złapałam się za ramionko? Nie ważne. Złapałam się i poszłam przed nim. 
Doszłam do szkoły, jakoś. 
Od razu wpadłam do klasy, bo akurat był dzwonek jak weszłam. Zobaczyłam tam Demi strzyżącą Taylor. Normalnie tam było jak u fryzjera. W końcu dorywczą pracą Demi jest bycie fryzjerką. Usiadłam obok nich zła dalej. Jak skończyły swoją ,,wizytę'' u fryzjera spojrzały na mnie, a Taylor mi na przywitanie nieśmiało pomachała. 
- Co się stało? - Spytała Demi. 
- Muszę się zacząć porządnie uczyć! W końcu wtedy ten palant będzie musiał mnie nosić! - Krzyknęłam radośnie. 
- Palant? Przecież tak go kochałaś jeszcze wczoraj. Co się stało? - Taylor spytała. Tego pytania chciałam uniknąć. Nie mogłam powiedzieć im, że z nim mieszkam, bo by mnie zabił. Odpowiedziałam tylko, że wkurza mnie i tyle. Ale i tak go kocham, bez sensu, nie? 
- A gdzie teraz mieszkacie?! - Krzyknęła z zachwytu Demi. I co ja miałam w tym momencie odpowiedzieć? Powiedziałam do siebie po cichu ,,Szlak...''. A ona dalej czekała na odpowiedź. 

____________________________
Miał być krótki, a wyszedł znów długi. Jestem dziwna... Komentujcie i zagłosujcie w ankiecie która jest po prawej stronie. :) Kocham Was... 

3 komentarze:

  1. Super! Czekam na nowy ! od 0 do 10- 10000000... XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Może uznasz mnie za dziwną, ale uważam , że ten rozdział jest sweet. *-*
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny : )


    http://believedreamforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń